Warszawa

Recenzja książki:

Central Park. Kraina Koe

Central Park. Kraina Koe

Joe Windy
od 6 do 12 lat
PATRONAT

Dobrze widzi się tylko sercem, bo Kraina Koe jest niewidoczna dla oczu

Chory Patryk nie może być dla rówieśników atrakcyjnym kompanem, stale musi pilnować dawkowania lekarstw, nie wolno mu nawet biegać. Jednak okazuje się, że pomimo wszelkich ograniczeń, które pozornie wykluczają go społecznie, chłopiec ma ogromny potencjał. Podobnie jak upokarzany przez rówieśników Sebastian z „Niekończącej się opowieści” Patryk może być jedynym, który wspomoże ocalenie alternatywnego świata, Krainy Koe, przestrzeni ukrytej w Central Parku. O tym, że w Koe nastały złe czasy, informuje głównego bohatera tajemniczy gnom, który pewnej nocy zakradł się do jego pokoju z prośbą o ratunek umierających drzew. I tak zaczynają się przygoda, podróż, przyjaźń - wszystko, co ważne. Debiutancka powieść Joe Windy'ego, czyli „Central Park. Kraina Koe”, opowiada o zwykłym chłopcu, który potrafi być wiernym przyjecielem, wrażliwym na krzywdę i niesprawiedliwość małym dzielnym wojownikiem. Łatwo go polubić, równie łatwo jest się z nim utożsamić. Historia Patryka mimochodem, bez zbędnego belferskiego tonu, przemyca wiadomość dla wszystkich dzieci - stać cię na o wiele więcej, niż sam siebie podejrzewasz, warto być dobrym, pomagać innym, siła woli może się okazać najsilniejszą z broni.
Głównemu bohaterowi towarzyszą przyjaciele – dodający powieści wielu sytuacji humorystycznych gnom Ogryzald oraz charakterna Algrid, której uroda i buńczuczność nie pozostawiają obojętnym. Postaci są barwne i pełnowymiarowe. Za sprawą Ogiego odwiedzamy jego rodzinną wioskę pod Czerwonym Dębem, przypominającą nieco wygodny Hobbiton, by pogrążyć w niezwykle sensualnym opisie... jedzenia. Gnomy są mistrzami w kulinarnym fachu, za sprawą tej wizyty możemy się zanurzyć w jednym z najsmaczniejszych opisów potraw w literaturze dla dzieci. Przeciwwagą dla dobrych postaci są ich wrogowie w postaciach tajemniczego zbója Geodena i Złego Pana, odpowiedzialnego za powolne umieranie Krainy Koe. Ciekawie jest nakreślona postać pięknej i tajmnieczej królowej, która stała się zła po tragedii rodzinnej. Akcja zmierza do konfrontacji Patryka ze Złym Panem. Historia zostawia jednak otwarte zakończenie, być może zagadki rozwiążą się w następnym, zapowiedzianym już tomie cyklu. Zaplanowana jest druga części „Central Parku. Krainy Koe” w serii „Strażnicy Globusa”, do której ta powieść należy – wszystkie mają rozgrywać się w magicznych przestrzeniach istniejących w znanych miejscach na całym świecie. Wszak nie bez kozery Joe Windy puszcza na pierwszej stronie oko do czytelnika, mówiąc: „Nie szukaj magii na końcu świata. Jest bliżej, niż myślisz, w sercu Twojego miasta”.

Joe Windy zdaje się być bardzo świadomym graczem w grze pod tytułem literatura. Mistrzowsko żongluje znanymi i lubianymi motywami, łącząc je w zupełnie nową jakość. Urzeka tu dbałość o szczegóły – jeżeli, jak u Hitchcocka, Windy wiesza gdzieś strzelbę, prędzej czy później wypali. Kraina Koe – jak to w literaturze fantasy często ma miejsce – jest zawieszona w czasie-bezczasie przypominającym średniowiecze, bohaterowie przywodzą skojarzenia z postaciami Tolkiena, Lewisa, Rowling. Samo miejsce jest wkomponowane w Central Park, z oddaniem jego dokładnej topografii; na końcu książki można obejrzeć zdjęcia miejsc, które stały się inspiracją dla autora. Główny bohater oczekuje powrotu ojca z frontu, dzieciństwo Patryka jest więc przeżywane ze słowem na w w tle – co powoduje u czytelnika otwarcie się na jeszcze jedną drogę interpretacyjną, czyli Krainę Koe jako ucieczkę od rzeczywistości gorszej niż koszmar; ten pomysł odczytania fabuły przywodzi skojarzenie z „Labiryntem fauna”.

Powieść można polecić wszystkim od lat 6 do 106. Wartka akcja, żywe postaci, ciekawe zwroty akcji, nieprzegadane dialogi i wyważone opisy, a do tego piękne wydanie – szyte strony, błyszczący elegancki papier, świetne ilustracje, na wklejce mapy Krainy Koe – sprawiają, że ma się ochotę wziąć najnowszą publikację wydawnictwa Rebis do ręki i spędzić z nią kilka przyjemnych godzin. A później, kto wie, przyjrzeć się dokładniej, co kryje moje miasto?...

Anna Barasińska, mama Nastki, Misi i Maksinka

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć