Na książkę „Jaga Czekolada” można spojrzeć z dwóch stron. Z jednej: to kolejna książka, gdzie odnajdujemy sporo motywów znanych nam z klasyków fantasy. Na początku dostajemy mapę rodem z Tolkiena, następnie poznajemy bohaterkę - nieakceptowaną autsajderkę, niezwykłych sąsiadów o magicznych mocach, następnie mamy: ratowanie świata, gdy tylko rodzice wyjeżdżają (Magiczne drzewo, Niekończąca się historia), przedmioty śledzące (Hobbit), uosobienie zła - Hedima, na którego usługach są Naguale (Władca Pierścieni), bezludną wyspę (tu już sama autorka pokazuje, tym razem niefantastyczne - powiązanie z Robinsonem Crusoe) i wiele innych. Zaskakuje ubranie tego świata w czekoladowy skafander. Tu wszystko jest przesłodzone. Jagoda Nugat jest przezywana Jagą Czekoladą, opiekunka dostaje ksywę – Pralinka, nowa przyjaciółka to Lukrecja a biznes,w którym pomaga sąsiadom Jaga to oczywiście cukiernia. Nawet wielbicielowi czekolady po lekturze przyda się szklanka wody. Czy wprowadzenie słodkiego nazewnictwa spowoduje, że fantasy polubią łasuchy czy dziewczynki nie przepadające dotąd za fantasy? Trudno powiedzieć.
Z drugiej strony: to książka, która pozwala wierzyć, że nawet w nudnym codziennym życiu, gdzie nie wszystko jest takie, jakbyśmy sobie życzyli jest możliwa magia. Magia, która ratuje świat, ale przede wszystkim pomaga przemienić się głównej bohaterce w świadomą i pewną siebie dziewczynę, która zna wartość przyjaźni, poświęcenia i samej siebie.