Nie przepadam za nagromadzeniem form wyrazu. Wolę krótkie, dające do myślenia teksty niż patetyczne elaboraty. Nie lubię lukrowanych ilustracji w kolorze landrynek ani disneyowskiego kanonu piękna. Musi być pazur. Coś, co zostawia ślad. Rysę. Choćby najmniejszą.
Tym bardziej w literaturze dla dzieci, która jest pierwszym oknem małego człowieka na szersze pojmowanie świata. Justyna Bednarek otwiera tą przestrzeń po mistrzowsku. Umiejętnie prowadzi historie dziecięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych), pokazując różne role społeczne w świeży, nasycony humorem, ale i gęsty od emocji sposób. Przy czym trudno mówić tutaj o nadmuchanym sentymentalizmie. Przekaz jest prosty: warto porzucić swój mentalny kosz z brudną bielizną. Skarpetki wykorzystują do tego dziurę pod pralką i czmychają w świat, pozostawiając za sobą wór osieroconych „niedoparek”.
Książka jest nieco przeładowana graficznie. Brakuje w niej wizualnego oddechu. Co nie zmienia faktu, że Daniel de Latour stworzył charakterystyczny, żywy i soczysty świat, któremu daleko do cukierkowej maniery. Dowcipne ilustracje są pełne ruchu, emocji i znaczeń. Złamane barwy dodają klasy.
Jest pazur. Zarówno literacki jak i graficzny. Jest dobra zabawa, ale nie ma unikania odpowiedzialności. Nie ma poddańczego zawierzenia losowi, ale jest pokora w przyjmowaniu rzeczy nieuniknionych. Podoba mi się. Bardzo.