Zosia z ulicy Kociej to siódma część z serii przygód przesympatycznej dziewczynki o bardzo bujnej wyobraźni, której nie sposób nie polubić. Tym bardziej, że narracja pierwszoosobowa i wstęp: „Cześć! To znowu ja” skraca dystans i pozwala zanurzyć się w świat codziennych spraw.
Ten efekt zagłębienia w opowiadaną historię wzmacniają ilustracje Agaty Raczyńskiej: umieszczane na marginesach, wpisane w tekst, są żywe, dynamiczne, tak samo, jak bohaterowie książki – Zosia, jej trzyletnia siostrzyczka Mania, kuzyni Misio i Krzysio oraz ich rodzice. Dzięki niebywałemu zmysłowi obserwacji, dziewięcioletnia zaledwie dziewczynka, jest komentatorem okresu oczekiwania na rodzeństwo. Z wrodzonym wdziękiem przedstawia perypetie związane z badaniami USG, lekcjami jogi dla kobiet w ciąży, kwestiami płci dziecka, czy szalejącymi hormonami. Duży plus dla autorki Agnieszki Tyszki za umieszczenie tak życiowych zagadnień w książeczce dla najmłodszych, przytoczenie terminologii, próbę „oswojenia” fizjologii odmiennego stanu.
Chociaż fabuła skupia się głównie na tym, nie brakuje pochylenia się nad zwierzakami, opieki nad nimi, jak również zasygnalizowania choroby osób starszych – demencji i problemów z nią związanych. Autorka w bardzo ciepły, lekko żartobliwy sposób traktuje także inne „poważne” sprawy związane np. z modnymi dietami bezglutenowymi będącymi konsekwencją wyborów ideowych, a nie zdrowotnych (przezabawna scenka, gdy jedna z koleżanek Mani, po całodniowej diecie, urządza całonocną ucztę z płatkami kukurydzianymi i kanapkami z szynką w roli głównej).
Warto także podkreślić i pochwalić Agnieszkę Tyszkę za hołdowanie tradycyjnym wartościom. Gdy wszyscy zajadają się pierogami przygotowanymi przez babcię, czy zachwycają prostymi prezentami pod choinkę, przez chwilę mamy wrażenie, że pędzący do przodu świat, zatrzymał się w miejscu, by docenić magię zwyczajności, swojskości. I o tym jest ta książeczka. Bardzo mądra, a przy tym zabawna. Mała dygresja: powiedzonka i neologizmy najmłodszych milusińskich w stylu: „popsiuty”, „orygilność”, „gupki”, są urocze. Polecam!
Iwona Bednarczyk