Ile trzeba mieć lat, aby zostać detektywem i do tego „najinteligentniejszym detektywem pod słońcem?” Wcale nie tak wiele, wystarczy osiem. Zwłaszcza, jeśli do pomocy ma się niezrównaną gromadę przyjaciół (przedstawicieli świata zwierzęcego) – nic co skomplikowane, zawikłane, ukryte nie jest wcale do rozwiązania zbyt trudne. Takie przyjacielskie zaplecze składające się z Kotki Kici, Chomika Euzebiusza i Rybki Klotyldy miał szczęście mieć prowadzący profesjonalne Biuro Śledcze Tomuś Orkiszek. Nic dziwnego, że najtrudniejsze nawet zagadki nie pozostawały nierozwiązane. Co prawda czasem przestawiały się Tomusiowi litery, nawet myliły całe wyrazy – w kwestii śledztwa był jednak niezrównany i absolutnie można go nazwać specjalistą z najwyższej półki... Tomuś, mimo że sam wiekiem młody – współpracował z przedstawicielem starszego pokolenia – był wspierany przez doceniającego jego umiejętności sierżanta policji – Pana Janusza Rychlickiego.
W tej części (a jest to czwarta i to wcale nie ostatnia z kolei odsłona przygód nieletniego detektywa) Tomuś bierze się za przywrócenie humoru słynnemu projektantowi mody Rudolfowi Perkalikowi. Pokaz mody za pasem a tu ktoś skradł mistrzowi najnowszą kolekcję ubrań... Tylko kto? Może inna projektantka – Natalia Krawiec, która, najłagodniej rzecz ujmujac, nie pałała sympatią do swego kolegi po fachu? A może lubiąca sztuczną biżuterię i koraliki asystentka pana Perkalika – Monika Czarnota? Pojawiła się też hipoteza, że za kradzież był odpowiedzialny … sam poszkodowany – Rudolf Perkalik. I wiele innych przypuszczeń, by w końcu doszło do wyjaśnienia tajemnicy i wskazania winowajcy – odpowiedzialnym za kradzież okazał się … Tak, tak, kolekcja, w stanie nienaruszonym, ukryta została w domu Horacego Orzesznickiego – modela, który chciał wymusić okup albo sprzedać wspaniała kolekcję fałszerzom trudniącym się podróbkami. Pan Horacy, zapatrzony w Paryż i Nowy Jork, nosił ulubiony szal i w nim to tkwił niezwykle ważny, choć niewielki trop... Wcale nie w zaszyfrowanych listach (jak mogłoby się wydawać) – ciągu wyhaftowanych na rozmaitych tkaninach znaków – krzyżyków, kresek. W pewnej nitce...
Przyjemnie podąża się śladem detektywistycznych kroków, zwłaszcza jeśli się jest młodym czytelnikiem spragnionym główkowania, logicznego myślenia i zagadek. Z wdziękiem napisana opowieść wciągnie bardzo szybko – przynajmniej moja córka przeczytała ją jednym tchem (czemu też sprzyja wyraźna, całkiem duża czcionka, poprzeplatana sympatycznymi rysunkami). Porządnie napisana, zilustrowana i wydana pozycja, zachęcająca do samodzielnego poszukiwania powiązań, analizowania, logiki, wykluczania i wszystkiego tego, co z detektywistycznymi działaniami jest związane. A że dzieci zagadki lubią to pewne. Podobnie pewne jak to, że polubią Tomusia Orkiszka – ich sympatycznego rówieśnika, który podąża drogą ku sprawiedliwości i wykryciu złodzieja.
Mama Anna
Anna Kossowska-Lubowicka