Kiedy moi synowie "zarażeni" zostali w szkole nową pasją – Chima, patrzyłam na to z lekką niechęcią i dezaprobatą. Myślałam: kolejna kosztowna i przepełniona walką bajka i związane z nią gadżety; te dziecięce zachcianki… Ale rola mamy – wedle mnie – polega między innymi na tym, by zgłębiać to, co pasjonuje dzieci. Wtedy można lepiej je zrozumieć, w razie czego w porę zainterweniować, no i nie brak wspólnych tematów do rozmowy. Kiedy więc w moje ręce wpadł Przewodnik po Chimie – Początek poczułam się ukontentowana, bowiem przybliżyło mi to tematykę Chimy i wiecie co… zmieniłam zdanie. To nie jest zła bajka. No, może jako rodzic wolałabym mniej walk – ale przecież nasi synowie nie zostaną od tego od razu zepsuci do szpiku kości.
Dowiedziałam się, że wcześniej Chima była rajem i oazą spokoju, dopiero potężne tornado, które przeszło przez to eldorado spowodowało, że wielka góra oderwała się od lądu i zawisła nad krainą. Z tejże Góry Cavory trysnęły wodospady wody nasyconej energią CHI, będącej zarówno źródłem życia, jak i mającej moc niszczenia. Zwierzęta, które skosztowały z wodopoju zostały odmienione i przeobrażone… Ale o tym każdy może przeczytać sam.
Dzięki przewodnikowi posiąść można również wiedzę o źródle konfliktu pomiędzy – zaprzyjaźnionymi niegdyś – plemionami. Jakie to życiowe: jak łatwo od przyjaźni – przez niezdrową ciekawość i nieprzemyślany krok – przejść do waśni, niezgody i w końcu nienawiści. A przecież można było tego uniknąć. Tylko… czy wtedy Legenda Chimy wypalałaby wypieki na chłopięcych twarzach? W końcu najbardziej pasjonujące potyczki toczą się zwykle pomiędzy ciemnymi i jasnymi charakterami.
Polecam tę niedużą, mieszczącą się nawet w torebce, książeczkę z plakatem. Opisuje ona poszczególne plemiona oraz ich władców (poprzez cechy osobowościowe, ulubione czynności i charakterystyczne cytaty). Pełna jest intrygujących ciekawostek, a do tego opowiada dzieje Wielkiej Historii. Zaprawdę niezwykła to podróż…
Mama Anna