Warszawa

Recenzja książki:

Projekt: Matka

Projekt: Matka

Małgorzata Łukowiak

Szczęśliwa matka - szczęśliwe dziecko

Moje pierwsze spojrzenie i książka mi się spodobała. Może ten modnie brzmiący tytuł mnie przyciągnął, może okładka z ekskluzywnym wózkiem w starym stylu dla dziecka, a może dlatego, że sama jestem podwójną mamą. Poczytać o innej matce, która zmaga się z podobnymi rozterkami, radościami, lękami, frustracjami to musi się dać przeczytać. Takie myśli pojawiły się w mojej głowie.


A potem już analiza określenia – co to jest projekt? Często odnosi się to do prac, jakie wykonujemy zawodowo bądź do zadań, które były narzucane na studiach. Coś, co musimy zainicjować, zaplanować, zrealizować i ocenić. Autorka w książce zabrała się za opisanie swojego macierzyńskiego projektu. Rzeczywiście w jej słowach to projekt, pierw pomysł, później zaplanowanie powiększenia rodziny i oczekiwania na realizację. Zapis jej emocji jest swego rodzaju oceną jej macierzyństwa. A jakie ono jest, trzeba koniecznie przeczytać książkę w całości.


Kobietom, które myślą, że zajście w ciążę kiedy "już się chce" zawsze się udaje, w tej książce przeczytają, że się nie udaje. Na ten cud trzeba postarać się dłużej. Być cierpliwym i przygotowanym na niespodzianki. Małgorzata Łukowiak, zaczynając od urodzenia Nowego Człowieka, poprzez Ernę, a następnie Silnego doświadcza prawdziwego macierzyństwa. Prawdziwego to dla mnie nie tylko słodkiego, spokojnego, szczęśliwego czasu częściej okupionego nieprzespanymi nocami, wysysającego do ostatniej kropli sił (i mleka) z naszego organizmu. Łukowiak identyfikuje się ze wszystkimi matkami, żądając nadania społecznej wartości temu, co robimy w domu, czego nie widać.


W książce przeczytamy o próbach pogodzenia pracy zawodowej z życiem rodzinnym tak, aby czerpać pełnymi garściami każdą chwilę, aby czuć satysfakcję na wszystkich płaszczyznach, nie zatracając siebie. Czy to jest możliwe, czy autorce się to udaje? Czy nowoczesnej kobiecie, pracującej wielomatce w Polsce może się udać. Ja sobie zadaję to pytanie i szukam w swoim życiu odpowiedzi.


Książka ma niezliczoną ilość krótkich rozdziałów. Autorka dużą jej część poświęciła opisom "około ciążowym". Mnie najbardziej podoba się forma listów pisanych do przyjaciółki Judyty. W tych listach pojawiają się ważne pytania, które każda kobieta sobie zadaje.


Po lekturze tego tytułu podpiszę się pod zdaniem JAK SZCZĘŚLIWA MATKA, TO SZCZĘŚLIWE DZIECKO i tego w swoim macierzyństwie będę się trzymać. Gorąco polecam nie tylko matkom, nie tylko kobietom – wszystkim.

 

mama Kasia

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć