Do tej pory razem z dziećmi czytaliśmy bardzo dużo różnych książek. Pierwszy raz słuchaliśmy audiobooka. Przyznaję, że bardzo fajnie się słuchało. Artur Barciś fantastycznie czyta i bardzo przyciąga uwagę. Jednak po wysłuchaniu tego audiobooka ogarnęły mnie ambiwalentne uczucia. Książka Andreasa Steinhöfela - to historia chłopca przedstawiająca radości i cienie dnia codziennego. Główny bohater Rico jest bardzo miły, grzeczny i dobroduszny. Niestety ma problemy z poukładaniem sobie świata i odniesieniem go do rzeczywistości. Samodzielne wyjście do szkoły jest już dla niego dużym wyzwaniem. Lęk i obawa przed nieznanymi rzeczami jest bardzo duża. W celu ochrony i zabezpieczenia Rico nosi kask na głowie. Czuje się samotny i nierozumiany. Pewnego dnia spotyka Oskara. Na szczęście chłopcy - chociaż tak bardzo od siebie odmienni - zaczęli się dobrze rozumieć. Każdy z nich ma swoje historie i swoje przemyślenia. Powoli nawiązuje się między bohaterami przyjaźń. Książka pokazuje nam, że tak naprawdę nie liczy się wygląd czy wielka mądrość, ale najważniejsza jest przyjaźń i wrażliwość na inne osoby.
Wszystko byłoby fajnie gdyby nie nadużywanie przez autora zwrotów typu "Półgłówku" itp. Rozumiem, że trzeba zaznaczyć ten inny świat, ale dlaczego trzeba do tego używać brzydkich słów? Przecież książka adresowana jest do dzieci, które są bardzo podatne na różne sugestie. Dlaczego nie można tego zrobić w sposób ukazujący większy szacunek do każdej osoby? Wiem, że obecne czasy są szybkie, ale szanujmy się wszyscy nawzajem. Każdy z nas tak naprawdę przecież lubi i chce, żeby go dobrze traktować, więc nie żałujmy tego też innym. Tutaj bardzo chętnie zachęciłabym wszystkich Państwa do wysłuchania, ale niestety decyzję pozostawiam już każdemu z rodziców samodzielnie.
mama Marzanna