Ta historia powstała z marzeń i z miłości.
Olga Płocińska marzyła o własnej książce a gdy ją pisała myślała o tych, których kocha najbardziej – o swoich dzieciach, Malwinie i Michale. Nigdy nie sądziła, że jej książka zostanie wydana, ale los spłatał jej figla. Los a właściwie jej dzieci. Została laureatką programu „Drzewo marzeń” prowadzonego przez Mateusza Gesslera, w którym dzieci pomagają rodzicom spełniać ich marzenia. W finałowym odcinku nie płakała dlatego, że spełniło się jej marzenie, ale dlatego, że wiara jej dzieci w nią była najpiękniejszym prezentem jaki mogła otrzymać.
Oddam brata w dobre ręce to historia 6 letniej Malwiny, w której domu pojawia się rodzeństwo, młodszy brat, zwany również „intruzem”, Michał. Dziewczynka z humorem a niekiedy z nutą ironii opisuje w pamiętniku swoje myśli i uczucia w obliczu nowej rzeczywistości. Książka z pewnością pomaga zrozumieć dziecko, które przestaje być oczkiem w głowie rodziców i musi ustąpić miejsca nowemu członkowi rodziny. Umożliwia też zajrzenie za kurtynę dziecięcego świata i poznanie go z perspektywy, młodego człowieka.
Zresztą najciekawiej opowie o tym Malwina.
„Telewizyjne szaleństwo i niespodzianka dla mamy”
Mam na imię Malwina. Mam brata. Niezmiennie się waham czy fakt ten to kara czy błogosławieństwo.
Jednak nawet jeśli to pierwsze, to teraz muszę powiedzieć wyraźnie: dzięki niemu spełnia się marzenie naszej mamy!!
Więc, na wiosnę do naszej szkoły przyjechał Pan Mateusz Gessler z programem „Drzewo marzeń”. Wszystkie dzieciaki, te duże i te całkiem smarkate opisywały marzenia swoich bliskich dorosłych, które chciałyby spełnić. Wieszaliśmy następnie karteczki na pięknym drzewie, które stanęło na naszym boisku. Wiedzieliśmy , że później Pan Gessler z resztą tych miłych ludzi z telewizji będzie czytał, wybierał, selekcjonował, odrzucał i decydował… Bardzo ucieszyłam się gdy zaproszono nas z Michałem do nagrania wywiadu! On, w międzyczasie opowiedział mi co wymyślił i musiałam przyznać – to BYŁO SUPER! Oboje już opowiadaliśmy o tym, że mama napisała książkę. O nas i dla nas. O tym, że jestem w niej narratorką, która dzieli się ze światem refleksjami związanymi z pojawieniem się na świecie intruza… mojego braciszka. Mówiliśmy, że książeczka mamy śmieszy i wzrusza. I o tym, że jest mądra bo opowiada o uczuciach , które czasem przeżywają dzieci gdy wszyscy dookoła zachwycają się nowym członkiem rodziny, podczas gdy one czują, że ich mały, bezpieczny dotąd świat drży w posadach. Po rozmowie mieliśmy już tylko czekać i snuć w tajemnicy domysły –uda się czy się nie uda pokazać światu książkę mamy.
I czekaliśmy. Czas mijał i emocje związane z programem opadły. Pod koniec sierpnia okazało się, że książka mamy zostanie wydana! Nie posiadaliśmy się ze szczęścia!!! Pozostawało jeszcze tylko poinformować o tym autorkę. Pan Mateusz wiedział gdzie była! Razem z nim i mnóstwem osób, kamer, mikrofonów i kabelków wtargnęliśmy do kawiarni gdzie plotkowała z przyjaciółkami przy kawie… Ciężko stwierdzić co wyrażała jej mina gdy oszołomiona w końcu zdała sobie sprawę, że to ona ma się znaleźć w centrum tego zamieszania. Na szczęście byliśmy tam my i mnóstwo życzliwych osób, dzięki którym nie uciekła w popłochu.
Tego samego dnia, kolejną niespodzianką dla mamy był wieczorek autorski, na którym wśród rodziny i przyjaciół Pani Agata Kulesza czytała fragmenty książeczki… Ja ryczałam jak bóbr, Michał gwiazdorzył, a mama szczypała się co chwilę nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje.
Po powrocie do domu, całusom, uściskom i dziękowaniu nie było końca. Ale mama jak to mama, nie mogła odżałować , że ani babcia ani przyjaciółki jej nie uprzedziły. Okropnie przeżywała, ze zaprezentuje się w telewizji taka nieodchudzona i ,że założyłaby ładniejszą bieliznę , wiedząc że Pan od mikrofonu będzie jej wklejał kabelek pod koszulkę…
Serdecznie polecamy książkę, która rozśmieszy i rozbawi do łez.