Warszawa

Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6–13 lat?

Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6–13 lat?

Wydawnictwo: Samo Sedno
PATRONAT
ISBN: 978-83-7788-301-3

Opis książki

Pomysły i wskazówki ułatwiające naukę i zdobywanie samodzielności

 

Twoje dziecko zaczyna naukę w szkole i chcesz je zachęcić do zdobywania wiedzy? Szukasz pomysłów, jak wypełnić jego wolny czas i rozwijać jego talenty?

 

Dzięki książce stworzysz dziecku warunki do efektywnej nauki, zorganizujesz zajęcia dodatkowe oraz wybierzesz odpowiednią szkołę. Dowiesz się, jak pomóc mu rozwijać jego pasje oraz jak pozbyć się złych nawyków i pokonać stres. Poznasz propozycje zabaw i ćwiczeń, które ułatwią zdobywanie wiedzy oraz uatrakcyjnią czas wolny. Zapewnij dziecku jak najlepszy start w dorosłe życie!

 

Dlaczego poradnik trafia w Samo Sedno?
- podpowiada, jak sprawić, by nauka stała się wspaniałą zabawą dla was obojga
- uczy, jak budować samodzielność i odpowiedzialność twojego dziecka
- podpowiada, o czym należy pamiętać, przygotowując się do rozmowy
- prezentuje techniki uczenia się, które rozwiną pamięć, udoskonalą umiejętność szybkiego czytania i pomogą osiągnąć lepsze wyniki w szkole
- wskazuje sposoby, jak uczyć dziecko umiejętności radzenia sobie w sytuacjach społecznych, np. w kontaktach z rówieśnikami, relacjach z rodziną

 

O autorach:
Natalia i Krzysztof Minge
– psycholodzy z wieloletnim doświadczeniem. Zainteresowani rodzicielstwem bliskości oraz wspomaganiem rozwoju dzieci. Autorzy m.in. bestsellerowego poradnika Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka? oraz książki Rodzicielstwo bliskości.

Kup teraz

Szukamy najtańszych księgarni internetowych...

Recenzje książki Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6–13 lat?

Recenzje CzasDzieci.pl:

Zdobywać samodzielność

Czas późnego dzieciństwa przypada na okres wczesnoszkolny, w którym z aktywności spontanicznej, pełnej zabawy dziecko powinno przejść do działań związanych z nauką, obowiązkami i normami... czytaj więcej »
Recenzje rodziców:

Książka dla rodziców od rodziców

Poradnik Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6-13 lat? to bardzo ciekawa propozycja dla rodziców, którzy pragną, aby ich dzieci efektywnie wykorzystywały swoje umiejętności i możliwości oraz... czytaj więcej »

Fragmenty książki Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6–13 lat?

Odżywianie

Nie wszystko złoto, co się świeci

 

Telewizja pełna jest reklam produktów, które mają wzbogacić dietę dziecka bądź zastąpić mu przygotowywane w domu posiłki. Problem w tym, że właściwie żaden z reklamowanych w ten sposób produk­tów nie tylko nie zastępuje posiłku, lecz nawet nie powinien być przez dziecko spożywany. Prym wśród nich wiodą płatki śniadaniowe, goto­we kanapki czy kaszki, intensywnie promowane jako zdrowe śniada­nie. Ich wartość kaloryczna jest większa niż zwykłej kanapki, jednak składają się głównie z cukru. Sprawia to, że dzieci jedzą je chętniej niż danie bardziej pożywne, jednak efekty takiego odżywiania szybko dają o sobie znać.

 

Dziecko, które zamiast pełnowartościowego posiłku zje na śniadanie wysoko przetworzony produkt o dużej zawartości cukru, w pierwszej chwili poczuje się najedzone i zadowolone, jednak po dość krótkim cza­sie glukoza zostanie związana i przetworzona w tłuszcz, a jej poziom w krwiobiegu spadnie. Efektem będzie w pierwszej kolejności obniżenie koncentracji i nadpobudliwość. W drugiej głód, który dziecko chętnie zaspokoi np. słodkim batonikiem lub kanapką, co sprawi, że koło się zamknie i po szybko uzyskanym poczuciu sytości wróci głód i pode­nerwowanie.

Jedynym sposobem, by dziecko mogło rzeczywiście skupić się podczas lekcji, jest podanie mu przed wyjściem do szkoły, a także zapakowa­nie jako drugiego śniadania czegoś, co będzie zawierać zarówno cukry, tłuszcze i białka, jak i witaminy oraz mikroelementy. Cukry szybko przedostają się do krwiobiegu i powodują uczucie sytości. Warto przy tym zwrócić uwagę, że węglowodany proste, np. te zawarte w zwykłym cukrze, znajdują się w krwiobiegu niemal natychmiast, podczas gdy złożonym (np. tym z pieczywa, zwłaszcza pełnoziarnistego) zajmie to znacznie więcej czasu. Tłuszcze natomiast ulegają powolnemu trawieniu, dzięki czemu uwalniane są stopniowo i powodują, że poziom glukozy we krwi pozostaje stabilny, nie ulega wahaniom, dzięki temu mózg stale zaopatrywany jest w paliwo, co pozwala mu optymalnie funkcjonować. Białka są składnikami budulcowymi i pozwalają orga­nizmowi się rozwijać.

 

Aby zapewnić dziecku koncentrację w szkole, zabezpieczyć je przed ospałością czy nadpobudliwością, a także zmniejszyć prawdopodo­bieństwo, że sięgnie po słodkie przekąski, należy rano podawać mu produkty niskoprzetworzone i najlepiej całkowicie pozbawione cukru krystalicznego. Jeżeli zależy ci na czasie, dobrym rozwiązaniem bę­dzie niesłodzone musli lub samodzielnie zrobiona granola (połączenie płatków zbożowych z otrębami, orzechami, oliwą z oliwek i natural­nym produktem słodzącym) słodzona np. miodem (przygotowanie jej nie jest pracochłonne, a przepis z łatwością znajdziesz w internecie). Swą funkcję świetnie spełnią też najzwyklejsze kanapki z wędliną lub serem, zwłaszcza gdy ich podstawą będzie pieczywo pełnoziarniste. Unikaj natomiast wszelkich słodkich, wysokoprzetworzonych pro­duktów, nawet jeśli reklamowane są jako zdrowe lub przeznaczone dla dzieci. Ta ostatnia wzmianka to często nic innego jak zwiększona za­wartość cukru.


Jedzenie to nie obowiązek ani powód do kłótni

 

Nasza kultura bardzo wysoko ceni zarówno jedzenie samo w sobie, jak i samą czynność spożywania pokarmów. Jest to z założenia czynność społeczna, a wspólne posiłki uznawane są za wartość. Jednak często nie są one wcale wyczekiwaną chwilą spędzoną w gronie rodziny, lecz stają się dla uczestników koszmarem. Dzieje się tak, gdy jedne osoby nad­miernie interesują się tym, ile i czego zjadają pozostali. Zwykle jest to sytuacja, w której rodzice twierdzą, że wiedzą lepiej, ile powinno zjeść dziecko, i za wszelką cenę dążą do tego, by zjadło właśnie tyle.

 

Problem w tym, że bycie rodzicem lub dziadkiem nie sprawia, że taka osoba wie, jakie zapotrzebowanie na pożywienie ma dziecko, co lubi, a czego nie może przełknąć. Większość osób, które bardzo dbają o to, by pociecha jadła, robi to w przeświadczeniu, że ich zadaniem jest sprawie­nie, by nie było ono głodne. Nie jest to jednak prawdą. Dziecko ma pra­wo do odczuwania głodu po to, by móc zjeść coś z apetytem. Poza tym nawet jeśli jest małe, odbiera sygnały, jakie wysyła organizm, i – o ile wcześniej nie zaburzono ich poprzez sztuczne regulowanie spożywane­go pokarmu – potrafi je rozpoznać, a co za tym idzie, samo wie najlepiej, ile chce zjeść. Na jego wiedzy z pewnością można polegać.


Zapamiętaj
Zdrowe dziecko nie zagłodzi się na śmierć, a choremu wmuszanie jedzenia w niczym nie pomoże.


Jeśli dziecko jest zdrowe, pełne energii, nie wygląda na osowiałe ani wy­chudzone (aby to określić, lepiej nie polegać na własnym osądzie, lecz zapytać lekarza rodzinnego), nie straciło nagle na wadze lub nadmier­nie nie przytyło, oznacza to, że otrzymuje tyle pokarmu, ile potrzebuje, niezależnie od tego, czy jego otoczeniu wydaje się, że „je jak wróbelek”. Warto pamiętać również o tym, że dzieci w różnych fazach rozwoju mają większe lub mniejsze zapotrzebowanie energetyczne. Gdy ich or­ganizm rośnie szybko, mogą jeść więcej, a gdy pozostaje w okresie za­stoju – mniej. Jeżeli rodzice pozwolą jeść dziecku tyle, ile potrzebuje, nie będzie mu groziła nadwaga, w przeciwieństwie do sytuacji, w której dorośli będą dążyć do tego, by zawsze jadło tyle samo.


Należy także wziąć pod uwagę wahania w krótszym okresie – być może dziecko, które nie ruszy obiadu jednego dnia, zje podwójną porcję na­stępnego. Organizm człowieka zbudowany jest tak, że nie potrzebuje równych porcji pożywienia codziennie. Ważne, by bilans zgadzał się w okresie tygodnia czy miesiąca.

 

Podobnie jest ze zmuszaniem dziecka do próbowania wszystkiego, co znajduje się na stole. Często nie musi ono wkładać jedzenia do ust, by wiedzieć, że coś mu nie smakuje, gdyż poczuło zapach, który mu nie odpowiada. Zmysł powonienia połączony jest nerwami bezpośrednio z analizującym go obszarem w mózgu i pierwsze wrażenie węchowe bywa naprawdę silne, więc dziecku trudno je przełamać. A nie trzeba przecież lubić wszystkiego.


Ćwiczenie
Przypomnij sobie, co i jak w ciebie wmuszano

Jeśli jesteś wśród zdecydowanej większości osób, w których przy­padku jedzenie było traktowane jako coś więcej niż tylko pokarm mający zaspokajać potrzeby żywieniowe organizmu, to z pew­nością pamiętasz potrawy, do których jedzenia byłeś zmusza­ny. Przypomnij sobie tę sytuację możliwie dokładnie, przywołaj z pamięci okoliczności, zachowanie osób, które nakłaniały cię do jedzenia, a także smak tych potraw, ich wygląd i zapach. Nade wszystko pomyśl, co wtedy czułeś. Czy teraz postrzegasz te po­trawy inaczej niż w dzieciństwie? Czy uraz i niechęć do wmusza­nych dań pozostały?

Inną sprawą jest to, że jeżeli bardzo zależy ci, by dziecko coś zjadło lub choć tego spróbowało, najlepiej zachęcisz je do tego, jeśli dasz mu wy­bór. Powiedzenie: „OK, rozumiem, że nie chcesz. Gdybyś jednak zmie­nił zdanie, zostawimy dla ciebie kawałek” oddaje władzę w ręce dziecka, bo wie ono, że każda jego decyzja zostanie uszanowana. Łatwiej mu się przełamać niż wówczas, gdy oznaczałoby to jego przegraną, a zwycię­stwo rodzica.

Dziecko samo potrafi wybierać spośród dostępnych mu produktów te zawierające składniki, których aktualnie potrzebuje, ale pod jednym warunkiem. Musi mieć dostęp przede wszystkim do produktów zdrowych, gdyż jeśli da mu się do wyboru przekąski słone i słodkie, niemal zawsze wybierze to, co mniej wartościowe. Nie ma w tym jego złej woli, to jedynie brak umiejętności samokontroli i uleganie skłonnościom, w jakie wyposażyła je ewolucja.


Ciekawostka
Dlaczego wybieramy słone, słodkie i tłuste?

Człowiek, jak każde zwierzę, w procesie ewolucji został ukształ­towany tak, by preferować pokarmy, które pomogą mu prze­trwać. W naturalnym środowisku, które otaczało ludzkość jesz­cze kilkanaście tysięcy lat temu, dostęp do soli, cukru i tłuszczów był znacznie ograniczony, a są one niezbędne do funkcjonowania organizmu. Gdy dostępność soli była niewielka, spożywanie za­wierających ją pokarmów miało walor zdrowotny (w niewielkich ilościach jest ona niezbędna do działania układów nerwowego i mięśniowego). Tłuszcze i cukry (jeszcze 200 lat temu dostępne dla większości ludzi niemal wyłącznie w postaci fruktozy zawar­tej w owocach lub miodzie) były doskonałym źródłem energii, której prowadzący koczowniczy tryb życia, a później ciężko pra­cujący na roli człowiek potrzebował w dużych ilościach.

Warto dodać, że dodatek soli i tłuszczu nadaje potrawom bardziej intensywny smak. Tłuste rzeczy łatwiej się też je – nie trzeba ich dokładnie gryźć. Przez to, że ich trawienie przebiega powoli, nim do mózgu dotrze informacja o sytości, najczęściej zdąży się już zjeść ich za dużo.

 

Często rodzice, którzy uważają swoje dzieci za niejadki, obawiają się, że ich pociechom coś się stanie, jeżeli nie zjedzą nic, a zatem dbają o to, by zjadły cokolwiek. Po nietkniętym obiedzie dostają słodki jogurt, nale­śniki czy pierożki, które lubią. Nie jest to dobra strategia, gdyż po pierw­sze, dzieci zamiast wartościowych posiłków otrzymują zamiennik, który nie zaspokaja ich zapotrzebowania na witaminy, a po drugie, uczy się je, że jeśli nie zjedzą obiadu, to rodzice zadbają, by dostały to, co lubią. W ten sposób nie daje się im szansy na to, aby poczuły głód i znalazły w sobie motywację do jedzenia tego, co zdrowe. Zwykle wyeliminowa­nie wszelkich słodkich przekąsek, w tym pseudozdrowych produktów, takich jak jogurty, serki, słodkie kanapki czy płatki śniadaniowe, spra­wia, że dziecko przestaje być niejadkiem.

Jeżeli martwisz się, że dziecko nie wytrzyma do obiadu, możesz dać mu do schrupania marchewkę lub jabłko, które pozwolą wytrzymać pół go­dziny, a nie zaspokoją jego apetytu na tyle, by nie było w stanie zjeść głównego posiłku.

Nakłanianie dziecka do jedzenia nie zabezpieczy go też przed takimi chorobami jak anoreksja czy bulimia. Po pierwsze, niejedzenie jest tylko objawem choroby, której przyczyny leżą gdzie indziej, po drugie, osoby cierpiące na nią potrafią się maskować i ukrywać to, że nie jedzą. Je­śli obawiasz się, by któreś z zaburzeń odżywiania nie dotknęło twego dziecka, koncentruj się nie na jedzeniu, lecz na samym dziecku – roz­mawiaj z nim, spróbuj je zrozumieć, poznać jego problemy. Jeżeli nato­miast podejrzewasz, że twoje dziecko już cierpi na którąś z tych chorób, namów je na wizytę u lekarza i spróbujcie wspólnie poradzić sobie z tym problemem. Wmuszanie jedzenia nie pomoże, a może pogorszyć spra­wę, gdyż zbuduje między wami mur niezrozumienia.

 

Jak zachęcić dziecko do racjonalnego odżywiania?

Najlepszym sposobem na to, by dziecko odżywiało się zdrowo i jadło tyle, ile potrzebuje, jest spełnienie dwóch warunków. Po pierwsze, po­siłek nie może być polem ciągłej walki o władzę i próbą sprawowania kontroli. Powinien być czasem, często jedynym w ciągu dnia, kiedy domownicy mogą opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, porozmawiać, omówić kwestie ważne dla każdego z nich. Jeżeli posiłek jest przyjemny, jego uczestnicy jedzą z większą przyjemnością.

 

Po drugie, dzieci biorą przykład z rodziców. Trudno oczekiwać, że dziewczynka, której mama ciągle się odchudza i łyka kapsułki mające zmniejszyć apetyt, będzie się zdrowo odżywiać. Będzie nadmiernie kon­trolować własną wagę i martwić się, że może przytyć, lub i bez tego za­cznie się odchudzać. Jeśli tata żywi się chipsami i piwem, to syn również będzie powielał ten schemat niezależnie od tego, ile surówek zostanie podanych na obiad. Jeżeli rodzice chcą, by dzieci odżywiały się zdrowo, w pierwszej kolejności muszą zmienić własne nawyki.

 

Dobrym sposobem, by nakłonić dziecko do jedzenia wspólnych posiłków, jest włączenie go w ich przygotowywanie. Gdy dziecko będzie z tobą gotować, ma wpływ na to, co znajdzie się w garnku, okazję do zapoznania się z produktami, z których skorzystacie, obejrzenia ich i spróbowania. Będzie zaciekawione tym, jak zmieniają smak, gotują się. Poza tym nie będzie to już twój, lecz jego obiad.

 

Warto też zastanowić się nad tym, czego dziecko naprawdę nie lubi, i być może, przynajmniej częściowo, wyeliminować to z jego diety. Wie­le dzieci nie toleruje potraw tłustych, zwłaszcza zawierających tłuszcze zwierzęce. Odstręczać je mogą np. żyłki w mięsie. Niektóre drażni za­pach czosnku czy innych przypraw. Produkty te można wyeliminować lub zastąpić innymi w prosty sposób. Przygotowując pieczeń z karkówki, dziecku upiecz pierś z kurczaka, a dodając czosnek do potrawy – zmniejsz jego ilość lub tuż przed dodaniem go przełóż porcję przeznaczoną dla dziecka do osobnego garnka. Ostatecznie można też pozwolić nie zjeść nielubianej części obiadu. Nie chodzi o to, by gotować osobno dla każdego członka rodziny, lecz przy niewielkim wysiłku pozwolić, by domownicy nie jedli tego, czego nie lubią.

 

Przede wszystkim jednak powinieneś zbudować w sobie przekonanie, że dziecko jest osobą, która ma prawo do podejmowania decyzji dotyczących własnego ciała, i samo potrafi wybrać spośród zdrowych rzeczy to, co lubi i na co ma ochotę, oraz zjeść tyle, ile potrzebuje.


Zapamiętaj

Aby zdrowo się odżywiać, lepiej nie korzystać z rad zasłysza­nych w reklamach.
Klasyczne, przygotowywane w domu posiłki są zazwyczaj zdrowsze niż ich gotowe odpowiedniki. Jedzenie nie powinno być przedmiotem sporów, a rodzinne posiłki okazją do kłótni.
Dziecko, które nie objada się niezdrowymi przekąskami, samo może decydować, ile zje. Do zdrowego odżywiania można zachęcić dziecko poprzez da­wanie dobrego przykładu, a zatem zdrowe odżywianie się.

Jak skutecznie zniechęcić dziecko do nauki?

Natalia i Krzysztof Minge
Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6-13 lat?

 

Niemal każdy pamięta ze swego dzieciństwa mnóstwo sposobów, któ­rymi sam motywował się bądź był motywowany do nauki, z czego wiele było zupełnie nieskutecznych. Warto przez chwilę przyjrzeć się im i za­stanowić, dlaczego są tak często stosowane i dlaczego nie warto z nich korzystać. Należy także spróbować poszukać dla nich zastępstwa.

 

Jednym z powszechnie stosowanych sposobów nakłaniania dzieci do nauki jest straszenie karą, o którym była już mowa w rozdziale 3. Wie­lu rodziców łudzi się, że strach przed brakiem dostępu do komputera, telewizora, odebraniem kieszonkowego czy nawet laniem skłoni dzieci do wytężonej pracy. Nie skłoni zdecydowanej większości. Dziecko może zareagować na tego typu postępowanie na dwa sposoby. Pierwszym jest bunt. Dziecko, tak samo jak dorosły, nie chce być stawiane pod ścianą i zmuszane do robienia czegoś, czego robić nie zamierza lub nie może. Fatalnie się czuje, gdy jego potrzeby są ignorowane, i nie skłania go to do współpracy. Gotowe jest ponieść wszelkie konsekwencje, w tym od­cięcie dostępu do telewizji czy internetu, byle tylko udowodnić swoją niezależność.

 

Drugim sposobem jest stres. Skoro dziecko nie opanowało materiału w bardziej sprzyjających warunkach, to gdy będzie odczuwać strach, nie nauczy się tego tym bardziej. Nawet jeżeli się podporządkuje i usiądzie do lekcji, to prawdopodobnie presja, jakiej jest poddawane, uniemożli­wi proces uczenia się. Wtedy także rodzic zostanie postawiony pod ścia­ną. Musi wybrać pomiędzy skrytykowaniem dziecka, które próbowało się nauczyć, lecz poniosło porażkę, a sprzeniewierzeniem się własnym słowom – nie karać dziecka, mimo że nie spełniło pokładanych w nim oczekiwań.

Niewłaściwe jest też używanie w stosunku do dziecka różnych epitetów. Określenia „mój geniusz” czy „orzeł” wymawiane jednak z dużą daw­ką ironii są na porządku dziennym. Niestety dzieci, które często słyszą takie lub znacznie bardziej dosadne określenia, prędzej uwierzą, że są beznadziejne i do niczego się nie nadają, niż spróbują udowodnić, że jest inaczej. Każdy rodzic powinien pamiętać, że jest autorytetem dla dziecka i ono wierzy w to, co słyszy od niego o sobie.

 

Zapamiętaj
Dziecko dużo łatwiej przekonać, że jest głupie, niż potem spra­wić, by uwierzyło w siebie.

 

Podobnie jest ze straszeniem dziecka, że jeżeli nie zrobi tego, co zda­niem rodzica czy nauczyciela powinno, nigdy do niczego nie dojdzie. Takie stwierdzenie zawiera w sobie cały szereg zagrożeń. Po pierwsze, dziecko może uwierzyć, że rzeczywiście jest mało wartościowe i nicze­go nie osiągnie. Wskutek takich stwierdzeń, które często odbierane są jako próba postraszenia mająca na celu mobilizację do wysiłku, może porzucić swoje plany i zrezygnować z marzeń. Po drugie, rodzice wy­powiadający takie słowa rzadko zastanawiają się, do czego właściwie chce dojść ich dziecko. Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, że ich cele mogą całkowicie rozmijać się z celami dziecka. W tym przypadku takie stwierdzenia będą po prostu nieskuteczne.

 

Również porównywanie z innymi działa na dzieci dokładnie odwrot­nie, niż można by oczekiwać. Niezależnie od tego, czy rodzic porównu­je je z kolegą z klasy, rówieśnikami, rodzeństwem czy ze sobą samym w jego wieku, porównania takie nie są dla dziecka źródłem motywacji, lecz czystej frustracji i stresu. Osoba, której udowodni się, że jest od kogoś gorsza, nie będzie starała się mu dorównać, lecz raczej utwierdzi się w poczuciu bycia głupszym, mniej zdolnym lub choćby mniej pra­cowitym.

 

Odczuwać będzie niechęć do tego, kto dokonał porównania, do osoby, do której ją porównano, a bardzo często także do dziedzi­ny, której porównanie dotyczyło. Może stracić chęć nawet do tego, co dotąd wykonywało z przyjemnością, więc łatwo sobie wyobrazić, co będzie z przedmiotami szkolnymi, które sprawiają mu kłopot i których uczy się niechętnie.

 

Ćwiczenie
Wyobraź sobie, że wezwał cię przełożony. Gdy wchodzisz do jego gabinetu, zaczyna on opowiadać o tym, jak świetnie radzi sobie twoja koleżanka – wymienia jej sukcesy, a każdy z nich przyrów­nuje do twoich wyników, czasami nieco gorszych, a niekiedy po prostu słabych. Całkowicie ignoruje przy tym twoje sukcesy. Wy­wód kończy stwierdzeniem, iż bardzo żałuje, że nie pracujesz tak jak ona.
Zastanów się, co czułbyś w podobnej sytuacji? Jakimi uczuciami darzyłbyś przełożonego? Co czułbyś wobec koleżanki? Jakie było­by twoje nastawienie wobec wykonywanej pracy?

 

Kolejnym stwierdzeniem, które z pewnością nie pomaga dzieciom, jest zachęcanie ich słowami „No skup się”, „Skoncentruj się”. Mało który do­rosły potrafi się skupić tylko dlatego, że ktoś każe mu to zrobić. Zde­cydowana większość dzieci też tego nie umie, a słuchanie od innych, co powinno się robić, jest frustrujące i stresujące. Dziecko wie, że aby się uczyć czy choćby wykonać zadania domowe, musi się skoncentro­wać, jednak zrobienie tego na zawołanie jest całkowicie niemożliwe. Jeżeli nie może się skupić, to problem nie leży w nim, w jego woli, ale w tym, co je otacza – hałasach, samopoczuciu czy nawet bałaganie na biurku. Jeśli chcesz by się skoncentrowało, nie przypominaj mu o tym, lecz pomóż stworzyć sprzyjające warunki. 

Komentarze

Mój syn właśnie poszedł do pierwszej klasy i zaczęły się zadania domowe, które nie zawsze chciał odrabiać. Nie wiedziałam czy zmuszać czy „olać”... Żadne rozwiązanie nie wydawało mi się dobre, a w końcu pierwsze dziecko szkole to duży stres i odpowiedzialność! Jak zauważyłam na czasiedzieci informację o nowej książce państwa Minge „Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6-13 lat?”, stwierdziłam, że muszę ją przeczytać!:-) W pierwszej kolejności poczytałam o możliwości wyboru szkoły: zwykłe podstawówki kontra nauczanie alternatywne – szkoły Montessori, waldorfskie czy nowo powstające w Polsce szkoły demokratyczne. Ciekawie było dowiedzieć się więcej o alternatywach dla zwykłej podstawówki:-) Później oczywiście książka zahaczyła o bardziej popularne tematy, czyli dziecko kontra telewizor i dziecko kontra komputer oraz popularne aczkolwiek dyskusyjne

dodany: 2013-10-20 02:44:24, przez: Marta

Warto zobaczyć