Choć spektakl odbywa się w piwnicy na Scenie Elffów, dla dzieci zaczyna się on już od wejścia. Gości wita w progu Galerii Freta Elffik, zaraz potem dołącza Eureka. Obie witają się z widzami, a najmłodszym proponują wspólne zabawy, udowadniając, że nawet oczekiwanie może odbywać się w swobodnej i radosnej atmosferze.
Ania Polarusz, reżyserka, scenografka i twórczyni lalek, mówi, że celem Sceny Elffów jest dawanie zarówno dzieciom, jak i dorosłym radości, wprowadzanie widzów w świat teatru, a najlepszym sposobem na to są właśnie lalki – zmniejszają dystans i wywołują w najmłodszych żywe zainteresowanie spektaklem. I właśnie owo ożywienie i aktywne zainteresowanie maluchów już od drugiego roku życia udaje się uzyskać Darii Głowackiej (Elffik) i Małgorzacie Chrzanowskiej (Eureka) przez cały czas trwania przedstawienia.
Kameralna scena ośmiela dzieci. Od samego początku wchodzą w interakcję z aktorkami, które świetnie sobie z małym widzem radzą. Prowadzą go przez cały spektakl dynamicznie, wplatając elementy muzyczne (piękne, profesjonalne głosy) i będąc cały czas w kontakcie z widownią. Scenariusz napisany wspólnie przez Anię Polarusz, Darię Głowacką i Małgorzatę Chrzanowską pełen jest naturalnie poprowadzonych dialogów i zgrabnych rymów. Całość skrzy humorem – i tu cenna uwaga o sposobie traktowania przez aktorki najmłodszych – wszelkie dowcipy skierowane są do maluchów, brak tu puszczania oka do dorosłego kosztem dziecka, co odczytuję jako ogromną zaletę.
Pod koniec pojawia się morał, jednak podany naturalnie jako konsekwencja fabuły. Nie razi i nie odbiera spektaklowi zabawowego charakteru. Bardzo ładne mapety od razu zyskują sympatię dzieci, a kulminacyjnym punktem zdaje się być to, co tak naprawdę już po zakończeniu samego spektaklu – maluchy mogą wejść na scenę, obejrzeć dokładnie i dotknąć każdy element scenografii, założyć na małe rączki mapety i wejść z nimi w dodatkową interakcję.
Większość widowni stanowiły 2-3-latki, jednak nawet moja 6-letnia córka była zachwycona, kwitując tę teatralną wyprawę słowami: „Było bomba!”.
Dorota Lipińska