Z przyjemnością i odpowiednim wyprzedzeniem zakupiłam bilety na imprezę w której chciałam uczestniczyć od wielu lat, zanim jeszcze moim, a potem naszym sąsiadem stało się Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” – na Chanukę – ośmiodniowe żydowskie święto światła o ruchomej dacie obchodzone pod koniec roku, które akurat w 2016 pokryło się z datą Wigilii.
Jako, że słuchałyśmy ostatnio opowiadań żydowski dla dzieci I.B.Singera, również o Chanuce, byłyśmy ciekawe gry w drejdla i innych zwyczajów tych dni, kojarzących się nam z Bożym Narodzeniem. Miesiąc przed datą spotkania otrzymałam wiadomość, że atrakcje będą bezpłatne i dostałam zwrot kosztów biletu.
Zaczęłyśmy od sali zabaw dla dzieci imienia Króla Maciusia, gdzie w końcu dowiedziałyśmy się na czym polega wspomniana gra w drejdla – jest to rodzaj bączku z literami alfabetu hebrajskiego na ściankach i w zależności od tego jaka litera wypadnie – gracze wymieniają się monetami albo w innej wersji liczą punkty.
W planach w sali zabaw było jeszcze słuchanie opowieści żydowskich, ale my poprzestałyśmy na świątecznych pączkach i czymś do picia, aby – jako, że się już ściemniło, podziwiać na ścianach hollu muzeum różne żydowskie motywy. Potem samemu można się była spróbować pobawić światłem i cieniem oraz kolorami – najpierw wycinając z papieru fotograficznego wybrany czarny motyw, potem kolorując przezroczyste fragmenty flamastrami, wkładając do ramki na slajdy, by efekt przy pomocy rzutnika podziwiać na dużej powierzchni.
Na piętrze zaczęłyśmy od sali aktywności ruchowej, gdzie po przejściu labiryntu zbierało się kolejne litery alfabetu hebrajskiego. Holl na drugim piętrze był miejscem na prace plastyczne. Można było skleić papierowy bączek do drejdla, wykonać sztucznego pączka (papier, farby, posypka), ozdobić technika decoupage świecę (różnorodność świeczek nieprzebrana) oraz wykonać z gliny ozdabiając brokatem chanukije – dziewięcioramienny świecznik chanukowy do którego były dopasowane świece.
Na zakończenie trzygodzinnych atrakcji odbył się koncert tradycyjnych pieśni chanukowych w języku hebrajskim chóru Alla Pollaca z „przeszkadzajkami” dla małych słuchaczy.
Popołudnie uważamy za bardzo udane, ręce miałyśmy zajęte wykonanymi rzeczami. Mimo wielości gości można było wziąć udział we wszystkich atrakcjach, bo obecni jakoś rozpływali się w murach muzeum. Jako, że całe przedsięwzięcie w murach muzeum traktuję jako całość - zabrakło mi w restauracji tradycyjnej chanukowej potrawy jaką są placki ziemniaczane, więc zrobiłyśmy je w domu.
Mama Krysi 5.5 roku
fot. Maciej Jazwiecki