Kiedy po obejrzeniu spektaklu przeczytałam na stronie teatru Baj informację, że premiera odbyła się ... 9 lat temu – byłam zdumiona. Bardzo pozytywnie. Dlaczego? Ponieważ aktorzy grali przy pełnej sali (jak to bywa po premierach), widownia reagowała gromkimi brawami i ... wzruszeniem. Chociaż właściwie przebieg i zakończenie bajki można było (przynajmniej dorosłym) przewidzieć to nic nie szkodzi.
Klasyczna walka dobra ze złem, białej postaci z czarną pokazała dzieciom co warto wybierać a czego się wystrzegać. Choć momentami szala przechylała się na korzyść czarnego Handlarza – ostatecznie, oczywiście, zwyciężyło dobro, co daje olbrzymią nadzieję, że nawet jeśli się wątpi, błądzi – zawsze jest możliwość zmiany.
Gospodarz, którego skusiły atrakcyjne przedmioty, wabiony zachętami, reklamą, posiadaniem – oddał w zamian swoich przyjaciół – kogucika, świnkę i myszkę. Niedługo cieszył się nabytymi „cudeńkami” - cóż, został sam, trawiony smutkiem i żalem. Próbował rzeźbić swoich przyjaciół z drewna... Wyruszył w poszukiwaniu, otarł się o Śmierć, która jednak go nie chciała. On miał jeszcze sporo do zrobienia, naprawienia, bo zrozumieć już mu się udało.
Opowieść Izabeli Degórskiej sama w sobie jest wzruszająca i wartościowa, poruszająca struny wrażliwości. Ale i gra aktorska, pełna emocji, uczyniła z tej sztuki coś, co ogląda się z otwartymi oczami, uszami i sercem. Aktorzy grali całymi sobą, piosenki same wpadały w ucho, ciekawym pomysłem było to, że te same postacie przedstawiane były przez różne rodzaje lalek, pokazywali się też widzom sami aktorzy. Nie było efektów specjalnych, multimedialnych projekcji, raczej rozwiązania klasyczne, ale nie było to potrzebne. Natomiast scena z wyrzeźbionymi przez Gospodarza przyjaciółmi – robiła wrażenie.
Gdy spektakl zmierzał do końca – czuło się żal, że oto zaraz opadnie kurtyna. A potem długo można było rozmawiać z dziećmi o tym, co to znaczy mieć przyjaciół, dokonywać wyborów i poszukiwać szczęścia... Czasem a może nawet często można je znaleźć nie w zamorskich krajach, ale we własnym ogródku.
Mama Anna