Jesień – niektórzy dorośli mają ochotę udawać, że jej nie widzą, a już na pewno nie chcą jej tropić.
Z dziećmi jest jednak inaczej. Wyszukują na podwórku wszelkich objawów tej pory roku, uprawiając szeroko pojętą sztukę, zbieractwo, czy... sporty wodne. Jak się okazuje część z takich aktywności można wykorzystać również w budynku. Z tego skorzystali pracownicy sopockiej Miniteki, zapraszając na zajęcia prawdziwych „Tropicieli jesieni”.
Zadań było bez liku. Detektywistyczną przygodę rozpoczęliśmy w ogrodzie, gdzie szukaliśmy kartek z narysowanymi symbolami jesieni. Podobnie, ale już w bibliotece dzieci udały się na grzybobranie – prawdziwki z papieru rosły na półkach z książkami.
Wśród rozkoszy umysłowych znalazły się zagadki tematyczne. Część z nich należała do standardowych rymowanek, a część – oprócz wzroku i słuchu – zmuszała do wyostrzenia innych zmysłów. Dzieci dotykiem zgadywały jesienne atrybuty (szyszki, liście, owoce), nie widząc, co skrywa kartonowa „głowa”.
Wiadomo jednak, że mózg lepiej pracuje w sprawnym i rozruszanym ciele. A że mali tropiciele i tak długo nie potrafią usiedzieć w miejscu, wykonywali serię ćwiczeń rozgrzewających w długie jesienne wieczory oraz taniec jabłkowo-gruszkowy (z podziałem na role).
Najlepszym pomysłem na tematyczną aktywność fizyczną było przeskakiwanie przez kałuże z torebek foliowych po kamykach z woreczków do gimnastyki korekcyjnej. Jak się można było spodziewać, nawet sucha kałuża kusiła do skoku. Tu brak kaloszy małym stopom nie zaszkodził.
Na zakończenie i na pamiątkę – ślady jesieni, pozostawione nie tyle przez samą bohaterkę, co przez wykwalifikowanych znawców. Dzięki skwapliwym poszukiwaniom „tropiciele” sporo się nauczyli na temat tej pory roku. Dlatego w ruch poszły pędzle i farby, a jako pomocne szablony i pieczątki wykorzystano liście różnych gatunków drzew.
Zajęcia były bardzo różnorodne, a też zgrabnie podzielone i podawane na zmianę – ćwiczenia ruchowo-taneczne z edukacyjno-kreatywnymi. Ukłon również w stronę pani prowadzącej, która z zaangażowaniem przedstawiała kolejne zadania, a przede wszystkim nie unikała fizycznych wygibasów, wykonując je razem z niemałą bandą „tropicieli jesiennych”.