Układanka z materacy, wielkie pufy i kolorowe światła. W tak specjalnie zaprojektowanej przestrzeni miałam przyjemność słuchać i tarzać się z córką ostatniej niedzieli w Sali Kameralnej Teatru Miniatura.
Odbyły się tam wówczas warsztaty ruchowo-dźwiękowe, oparte na słuchowisku „Ktoś stuka za ścianą", Agnieszki Taborskiej w reżyserii Romualda Wiczy-Pokojskiego.
Całe szczęście coraz częściej przygotowywane są dla dzieci interaktywne przedstawienia, które nie wieją nudą i oddziałują na różne zmysły.
Wiadomo, że w przypadku najmłodszych wzbudzenie uwagi jest o wiele łatwiejsze, niż dłuższe jej utrzymanie. Dlatego brawo dla pomysłodawców takich zajęć. Oczywiście może zdarzyć się, że największą atrakcję wzbudzą pufy w jaskrawych kolorach albo nawet znane i wysłużone plecy mamy, na które można się wdrapywać. Wtedy samo słuchowisko może się wydawać przydługie, szczególnie dla rzeczonych pleców.
Niemniej jednak scenariusz słuchowiska słusznie otrzymał wyróżnienie w konkursie „Tam, gdzie żyją dzikie dźwięki”.
Ta zabawna opowieść toczy się w mieszkaniu sympatycznej rodziny, walczącej z sąsiedzkimi hałasami. Oprócz mieszkańców, wśród bohaterów usłyszymy Różowe Zatyczki do Uszu, panią Wiertarkę, panią Suszarkę, czy Kwiatki.
Słuchowisko, choć dominowało temat warsztatów, wplecione zostało gdzieś w środek części warsztatowej. Tu o wytężoną pracę uszu dbał Oleg Dziewanowski (DJ Zgiełk), a o uruchomienie pozostałych części ciał starszych i młodszych zatroszczyła się Ula Zerek.
Same dźwięki rzeczywiście wydawały się dość dzikie. Jak na znane wszem i wobec, pochodzące z domowych kątów. Wszystko przez to, że nie było widać źródła, które je wydaje. Ponadto zadziwiała ich ilość. Zagadki dźwiękowe powodowały więc wzmożenie koncentracji i zmuszały do wyostrzenia słuchu.
Ruch, pokazywany przez tancerkę, był prosty, ale różnorodny, powiązany z tematem przewodnim, ale też pobudzający wyobraźnię. Np. rozpychanie rękami ścian nieistniejącego domu (miał tylko kwadratową podłogę z materaca), stawanie w rozkroku, by wymieść nogami kurz z naprzeciwległych kątów, odmierzanie „tiptopkami” metrażu.
Uważam, że założenie pomysłodawców wydarzenia zostało w dużej mierze zrealizowane. Projekt wzbudza zainteresowanie taką formą, jak słuchowisko teatralne dla dzieci, zachęca do nawyku skupionego słuchania, a też skutecznie promuje twórców polskich. Jednak sztuki – czasem sztuczki – wizualne wiodą prym w dzisiejszych czasach i raczej nie uda się tego prześcignąć. Tym czasem niech na podsumowanie tej recenzji wystarczy komentarz Jadzi: „Chcę iść tam jutro”.