W zimie, gdy pogoda nie zawsze zachęca do wyjścia na zewnątrz, warto zapewnić swoim dzieciom inną formę ruchu. Ja polecam basen. To doskonały sposób na aktywne spędzenie wolnego czasu całą rodziną : zapewnia ogólny rozwój i poprawę kondycji, nie powoduje urazów i poprawia naszą odporność. I co najważniejsze prawie wszystkie maluchy (a przynajmniej zdecydowana ich większość) uwielbia taplać się w wodzie!
W trójmieście nie możemy narzekać - basenów mamy sporo. Jednakże jeśli jest się rodzicem małego dziecka w wieku do 6 lat i nie chce się korzystać ze szkółek nauki pływania, opcji wcale nie jest tak wiele... Pomijam szczęśliwców posiadających karty multisport – zazdroszczę i gratuluję pracodawcy.
Jestem mamą 5-letniego, pełnego niespożytej energii chłopca. Postanowiliśmy samodzielnie pouczyć go nieco pływać, nurkować i oswajać się z wodą – szczególnie, że od września idzie do szkoły, w której jest basen . Nie chcieliśmy zapisywać go na naukę pływania , po pierwsze ze względu na spore koszty,
po drugie na przywiązanie do konkretnego terminu zajęć (który, jak się potem okazuje, nie zawsze jest taki dogodny), a po trzeci jak powszechnie wiadomo – dzieci chorują – i wtedy niestety najczęściej zajęcia przepadają. Zapewne rozumieją mnie w szczególności rodzice kilkorga dzieci – którzy musieliby kupić kilka karnetów..
Nie mówię, że szkółki nauki pływania są złe – jest to bardzo ciekawy i rozwojowy trend na rynku. Ale my chcieliśmy mieć dowolność i chodzić 2-3 razy w miesiącu, dokładnie wtedy kiedy wszystkim pasuje. Mieszkamy w Gdańsku, więc szukaliśmy najbliższych opcji.
I oto moje doświadczenia:
Najwygodniejszą opcją jest na pewno aquapark – otwarty niemal zawsze, można wejść o dowolnej godzinie na dowolnie długo. Woda jest ciepła, baseny mają różną głębokość , do tego mnóstwo atrakcji. Są jednak pewne minusy. Przede wszystkim koszty ( 4-osobowa rodzina raczej nie zmieści się w 100 zł). Oczywiście są różne promocje cenowe, ale najczęściej w godzinach kiedy „zwykły
Kowalski” jest w pracy. Poza tym atrakcje owszem są – ale naszego kilkulatka nie wpuszczą ani na zjeżdżalnie, ani na dziką rzekę… zresztą, mama kilkulatka i tak by się nie zgodziła. A na zjeżdżalniach w brodziku mój syn już się nudzi.
Inną, lecz dobrą i godną uwagi alternatywą jest basen MOSIR-u. Oprócz dużego basenu są 2 małe z odpowiednią głębokością dostosowaną do dzieci . Wejście nie jest tak elastyczne, ale ogólnodostępnych godzin jest sporo zarówno w tygodniu jak i w weekend. Plusem są też bilety rodzinne w lepszej cenie.
Pozostałe baseny miejskie, w szkołach i na uczelniach – tu się bardzo zawiodłam. Bywa, że pływanie rekreacyjne udostępnione jest tylko na dużym i głębokim basenie, bywa też tak, że w ogóle nie ma wejść indywidualnych lub są na przykład od godziny 20-tej (co raczej odpada w przypadku kilkulatka).
Baseny w szkołach są też często niedostępne w weekendy.
Baseny w hotelach? – Tu niestety ceny dla nas były zupełnie nieprzyjazne. Jednakże jeśli ktoś ma możliwości to jest to równie elastyczna opcja co aquapark.
Na zakończenie dodam, że mamy też niewielkie doświadczenie na obiektach w Gdyni i pierwsze wrażenie jest takie: baseny są w zdecydowanie lepszym stanie i jednocześnie ceny są zdecydowanie lepsze … niemal 2 razy niższe niż w Gdańsku. Jednorazowo to kilka zł, ale jeśli chodzi się częściej i w większej grupie (2-3 dzieci) to w portfelu widać różnicę.
I ostatnia myśl: Fajnym okresem były ferie. Dzieci szkolne na podstawie legitymacji miały wejście do południa za darmo na wszystkie baseny w szkołach, a na obiekt MOSIRowy za symboliczną złotówkę.
Natomiast po południu można było wejść na obiekt prywatnie za niewygórowaną kwotę.
Oby tak więcej, częściej, wszędzie :)
Mama Kasia z Gdańska