Gdy urodziłam swoje drugie dziecko byłam już mamą dwunastoletniej córki. Zupełnie zapomniałam, czym są nieprzespane noce, kolki i … wielki temperament małego człowieka. Dopiero wtedy doceniłam wolne popołudnie i zwyczajne rozmyślanie w ulubionym fotelu. Dziś mój skarb to słodka, przebojowa dwulatka, ale mimo to nadal doceniam te nieliczne chwile samotności :) Bo każda mama wie, że wychowanie dziecka to wielkie wyzwanie. Jak organizuję sobie czas, gdy opiekę nad Zuzą przejmuje ktoś inny? Wszystko zależy od mojego nastroju.
1. Aktywność to podstawa.
Często bywa tak, że ma się ochotę po prostu krzyczeć. Złość i zdenerwowanie, z powodu czwartej oblanej koszulki, potrafią się w nas kumulować i wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Ale nadmiar energii można wykorzystać w inny sposób: choćby ćwicząc. Karnet na basen czy aerobic to okazja do spalenia kilku nadprogramowych kilogramów po ciąży, nawiązania nowych znajomości i przede wszystkim relaksu. Warto też wykorzystać każdą chwilę, aby być aktywnym. Jazda na rowerze lub spacer zamiast samochodu to świetny początek. Sama nauczyłam się też jeździć na rolkach i grać w tenisa. W zimie ze starszą córką chodziłam na lodowisko, w domu przerzuciłam się na rowerek treningowy. Warto też pamiętać, że podczas uprawiania sportu wyzwalane są hormony szczęścia - więc złość na naszego malucha szybko odejdzie w zapomnienie ;)
2. Odpoczywać też trzeba się nauczyć.
I nie panikować, że mąż nie poradzi sobie z przewijaniem, a babcia z nakarmieniem malucha. Spokojnie, poradzą sobie. Bo kobieta - mama zbyt mało myśli o sobie i rozrywkę traktuje jako coś złego, bo przecież mogłaby ten czas spędzić z dzieckiem. Błąd. Nasz organizm też potrzebuje czasem bezkarnego leniuchowania. Ja zawsze uwielbiałam oglądać filmy, więc starałam się chociaż raz w miesiącu wybrać do kina albo teatru. Jeśli się nie udawało pozostał seans DVD u siebie w domu albo razem z przyjaciółką. Nawet gdy mamy dla siebie tylko kilka minut można usiąść w fotelu i posłuchać muzyki, oglądnąć skecz z ulubionego kabaretu, przeczytać rozdział książki. Po prostu się wyluzować. Nie rezygnować z wizyt u fryzjera czy kosmetyczki, wybrać się na maraton po galerii, bo nic tak nie cieszy, jak nowy ciuszek (choćby nawet ta prześliczna spódniczka, która nada się na naszą małą królewnę :). A wersja gdy jesteśmy w domu? Sama wypróbowałam akcję ,,Wieczór tylko dla siebie”. Salon urody w naszej łazience. Maseczka z produktów, które można znaleźć w kuchennej szafce. Błogie rozmyślanie o niczym konkretnym. Po prostu odpoczynek.
3. Wiara w siebie czyni cuda.
Niejedna młoda mama ma wrażenie, że jej życie polega tylko na karmieniu, zabawianiu i zmienianiu pieluch, a dawne pasje odeszły gdzieś w zapomnienie. Skoro odeszły… to trzeba je odnowić! Ja zawsze uwielbiałam wszelkie rękodzieło artystyczne. Ale to za namową starszej córki zapisałam się na warsztaty z filcowania w naszym domu Kultury. Przywiozłam stamtąd, zrobione własnoręcznie, absolutne cudeńka. Później przyszedł czas na decoupage, czyli technikę ozdabiania przedmiotów. Zaczęłam ,,przerabiać” rzeczy które znalazłam w domu. Odnawiałam stare meble, zapałałam miłością do farb i na ścianach powstały zabawne rysunki. Nauczyłam się szyć i teraz stworzenie nowej sukienki dla córeczki to dla mnie nie problem. Zawsze lubiłam też pracę w ogrodzie, więc kupiłam poradnik i zabrałam się za sianie, podcinanie, pielęgnowanie… Wiara w siebie, świadomość, że jesteśmy w czymś dobre, że mamy jakąś pasję, cel naprawdę bardzo pomaga. Mamy lepszy humor, uśmiech na twarzy. A szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko ;)
Renata Ch.