Warszawa

Cudowna Autorka "Cudownego chłopaka"

Debiutancka powieść R.J. Palacio „Cudowny chłopak”, bestseller „New York Timesa”, odniosła międzynarodowy sukces.

 

Zachęcające do czynienia dobra i bycia życzliwym przesłanie książki stało się inspiracją do zorganizowania kampanii społecznej o nazwie WYBIERZ DOBROĆ, która spotkała się z ogromnym zainteresowaniem i poparciem ze strony zarówno dzieci, jak i dorosłych, i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych. W oparciu o książkę powstały warsztaty i spotkania edukacyjne. W wywiadach autorka przyznaje, że z radością odpisałaby na wszystkie wiadomości od czytelników, ale jest ich zbyt wiele. 

 

My rozmawiamy z Autorką o książce, jej ekranizacji, kampanii oraz Nowym Jorku. I przekonujemy się, że nie tylko pisze o byciu życzliwym. Sama jest chodzącym przykładem życzliwości.

 

 

W podziękowaniach na końcu „Cudownego chłopaka” napisała Pani o dziewczynce sprzed lodziarni. Kim jest i dlaczego stała się inspiracją?

 

Pewnego dnia, kiedy moje dzieci miały około trzech i jedenastu lat, znaleźliśmy się w niedalekiej odległości od małej dziewczynki. Miała bardzo poważne zniekształcenie twarzy. Mój młodszy syn był przestraszony, kiedy ją zobaczył i zaczął płakać. Obawiam się, że nie udźwignęłam tej sytuacji. Zaczęłam panikować, bałam się, że ona zauważy reakcję mojego syna. Odeszliśmy stamtąd bardzo szybko. Później tego żałowałam, bo zrozumiałam, że mogłam wykorzystać tę sytuację jako świetną lekcję dla moich synów.
Ta mała dziewczynka – o której nic nie wiem i nie wiem kim jest – dała mi do myślenia. Zaczęłam się zastanawiać jak to jest, kiedy musisz stawić czoła światu każdego dnia. Kiedy musisz mierzyć się z przyglądającymi się ludźmi i płaczem dzieci gdziekolwiek pójdziesz. Dlatego zaczęłam pisać „Cudownego chłopaka”. Dziewczynka jest inspiracją tej książki, chociaż nie wiem kim jest.


Która z postaci w książce jest Pani ulubioną?

 

Zazwyczaj staram się nie odpowiadać na to pytanie. Czuję się jak matka, która musi wybrać jedno ze swoich dzieci. Oczywiście, czuję ogromną matczyną miłość do Auggiego. Jeśli naprawdę musiałabym wybrać, byłby to właśnie August, ale gdybym to powiedziała, Via poczułaby się urażona [śmiech]. Więc nie mogę tego zrobić.

 

Dla mnie bardzo ciekawą postacią jest właśnie Via. Oczywistym jest, że Auggiemu trudno jest odnaleźć się w rzeczywistości i relacjach. Ale nie jest to jednak łatwe także dla jego siostry, ponieważ życie rodziny koncentruje się głównie na Auggiem. Co myśli Pani o tej postaci?

 

Uwielbiam Vię właśnie z tego powodu. Ona jest kimś, kto żyje trochę „na marginesie” rodziny, dlatego, że ma dobre serce, jest szlachetna. Rozumie, że nie ma wyboru. Jej brat wymaga operacji, szczególnej opieki, a rodzice mają ograniczone środki i czas, by radzić sobie z tym wszystkim. Poświęcają jej mniej czasu niż Augustowi. I ona to akceptuje. Jest normalną dziewczyną i czasami oburza ją fakt, że musiała spędzić sporą część dzieciństwa w szpitalnych poczekalniach. Że ma rodziców, którzy opuszczali jej mecze piłki nożnej, bo musieli zabrać Auggiego do lekarza. Musiała przywyknąć do tego, że nie jest w centrum uwagi.
Na początku książki Via zaczyna liceum. Myślę, że właśnie wtedy postanawia nie być jedynie „siostrą chłopca z dziwną twarzą”. Chce zacząć budować swoją własną tożsamość. Separuje się więc od swojej rodziny, ale tylko trochę żeby sprawdzić jak to jest.
Ona jest naprawdę świetna. Bardzo lubię tę postać.

 

Jakie pozytywne skutki wśród czytelników zapoczątkowała książka „Cudowny chłopak”?

 

Cały czas dostaję od dzieci e-maile, w których piszą, że przeczytali książkę i zainspirowała ich do bycia lepszymi osobami: milszymi, bardziej uprzejmymi. Kiedy słyszysz takie słowa od dziesięciolatka, to jest bardzo wzruszające. Zawsze uważałam, że życzliwość jest czymś, o czym mówimy ciągle za mało. Teraz się to trochę zmienia i muszę przyznać, że „Cudowny chłopak” miał na to spory wpływ. Ale kiedy mój starszy syn był w szóstej klasie, bardzo starałam wychować go na człowieka, który jest uprzejmy. Zauważyłam, że nie dla wszystkich rodziców jest to priorytetem. Mój syn kilka razy oberwał, było kilka nieprzyjemnych sytuacji, a przecież nie wyglądał nietypowo. Mój przyjaciel, który starał się pomóc, zasugerował, że może rozwiązaniem jest, by mój syn stał się twardy jak inne dzieciaki. Ja uważałam inaczej. Powinniśmy sprawiać, by inni byli milsi, nie by on stawał się niemiły.
Naprawdę myślę, że powinniśmy więcej rozmawiać z dziećmi o uprzejmości. Czynić z takiego zachowania priorytet. Rodzice najczęściej koncentrują się komunikatach typu „czy odrobiłeś zadanie domowe?”, „przestań grać na komputerze” itd. I zapominamy, że rozmowa o dobru i życzliwości jest naprawdę ważna. To właśnie próbuję robić. Inspirować do życzliwych zachowań.

 

Myślę, że to, co Pani powiedziała jest bardzo istotne. Tak samo w wiadomościach więcej słyszymy o tych negatywnych sprawach, a mniej o codziennych aktach dobroci.

 

I myślę, że z powodu tej dysproporcji informacji, wydaje nam się, że cały świat jest zły. Zapominamy, że znacząca większość świata to dobro. Jeśli mówią o czymś w wiadomościach, to dlatego, że nie jest to rzecz typowa. Na tym polegają „newsy”. Czasami ludzie o tym zapominają. Słuchają wiadomości i myślą, że świat jest okropny. Nie jest! Ja trzymam się myśli, że świat jest dobrym miejscem.

 

 

Proszę opowiedzieć o powstawaniu książki „365 dni cudowności...” i ludziach zaangażowanych w ten proces.

 

W „Cudownym chłopaku” pan Brown, nauczyciel, wprowadza cytaty jako sposób uczenia dzieci wartości. Wymyśliłam więc książkę z 75 cytatami. Ale mój mąż powiedział: „skoro robisz książkę z cytatami, równie dobrze może zawierać myśli na każdy dzień roku”. Pomyślałam, że to świetny pomysł, ale po 150 cytatach zabrakło mi pomysłów. Istnieje mnóstwo myśli i powiedzeń, ale chciałam umieścić w książce takie, które będą odpowiednie zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Chciałam zamieścić cytaty, które są wzmacniające, mówią życzliwości i dobru. Zorganizowałam więc dwutygodniowy konkurs na Tweeterze. Napisałam: „hej, ludzie, potrzebuję pomocy! Przyślijcie mi wartościowe cytaty”. Dostałam dwa tysiące propozycji. Razem z mężem i synami spędziliśmy całe święta Bożego Narodzenia przy kuchennym stole otwierając listy. To było dla nas bardzo interesujące zajęcie. Ułożyliśmy trzy stosiki: „tak”, „nie” i „może”. Ten ostatni stos był najwyższy. Ostatecznie wybraliśmy stamtąd około 50 cytatów.

 

Moje kolejne pytanie dotyczy właśnie cytatów. Czy lubi Pani inspirować się nimi na co dzień?

 

Tak, oczywiście. Często wybieram książkę, otwieram na losowej stronie, czytam kawałek i myślę: „O, to jest dobre”.
Kiedy zgłębiałam temat i szukałam cytatów uświadomiłam sobie, że pojęcie życzliwości istnieje od tysięcy lat. Było już w starożytnej Grecji. Filozofowie, którzy stali na straży wartości dobra, rozwijali nasze człowieczeństwo. Zgadzam się z myślicielami, którzy uważali, że to właśnie dobro definiuje nas jako ludzi. Wyróżnia nas od reszty stworzeń. Dobroć istniała od początku człowieczeństwa. Przejawiała się chociażby w odruchu czekania na najstarszych członków plemienia, którzy nie mogli nadążyć za młodymi.  Młodzi dostawali w zamian mądrość i doświadczenie starszych ludzi. Przetrwanie plemienia zależało od wzajemnej życzliwości starszych i młodych oraz uczeniu się od siebie nawzajem.

Jest to bardzo ciekawe, zwłaszcza w odniesieniu do założeń Międzypokoleniowego Festiwalu Literatury Dziecięcej, którego gościem Pani jest. Podczas niego staramy się pokazywać nie tylko literaturę łączącą pokolenia, ale także wartości, o których Pani mówiła.

 

To naprawdę świetnie, że zwracacie uwagę na takie wartości. „Cudowny chłopak” bardzo często czytany jest na głos. Rodzice czytają tę książkę dzieciom, nauczyciele uczniom, a babcie wnuczkom. Książka jest bardzo międzypokoleniowa. Film zresztą też. Jest to produkcja dla dzieci, ale także rodzicom się podoba. Dla mnie osobiście jest to bardzo dobrze zrealizowany film.


Odpowiada Pani na pytania zanim je zadam [śmiech]. Miałam zamiar zapytać, czy ekranizacja książki spełniła Pani oczekiwania?

 

Jak najbardziej, film spełnił moje oczekiwania. Muszę przyznać, że denerwowałam się, bo słyszałam o wielu niezadowolonych autorach. Ale ostatecznie twórcy konsultowali się ze mną o wiele częściej niż było to wymagane. Dlatego, że producenci są bardzo uprzejmi i dlatego, że chcieli stworzyć film, który mogłabym poprzeć. Mogliśmy dyskutować o wielu sprawach i mogłam wyrazić swoje zdanie. Jestem bardzo zadowolona z efektu. Nie tylko dlatego, że mogłam pójść na premierę i zobaczyć Julię Roberts, Owena Wilsona oraz pozostałą część obsady [śmiech].
Co ciekawe, cała moja rodzina pojawia się w filmie. Reżyser umieścił nas w ostatniej scenie. Stoję za Julią Roberts, mój mąż za Owenem Wilsonem, a moje dzieci za Vią i Mirandą.

Czy mogłaby Pani powiedzieć więcej o akcji „Wybierz dobroć” (Choose kind). Jakie działania są z nią związane?

 

Kampania zainspirowana jest cytatem pojawiającym się w książce: If you have choice between being right and being kind, choose kind. Praktycznie natychmiast po opublikowaniu książki nauczyciele często inspirowali się tym cytatem. Używali go podczas zajęć. Aby wesprzeć ich wysiłki, moi wydawcy poparli ich i zaczęli stwarzać pomoce edukacyjne. Powstały na przykład plakaty czy słoiki dobroci, które są puste na początku roku szkolnego, a zapełniają się z każdym dobrym uczynkiem. Kiedy klasowy słoik jest pełen, dzieci dostają nagrodę. Jest także strona internetowa, którą stworzyliśmy: www.choosekind.tumblr.com. Dzieci mogą dyskutować o osobach, które podziwiają, o problemach ze szkolną przemocą i tematach temu podobnych.
Jest to akcja, która w centrum stawia rozmowę. Posługuje się książką, by rozpocząć dialog nauczyciela z uczniami lub uczniów między sobą. Pokazuje jak być się miłym bez stania się zbyt wycofanym i nieśmiałym. Nauczyciele dają dzieciom narzędzia do tego, by stawały się uprzejme w codzienności.

Tak naprawdę nie chodzi o samą dobroć, ale o wybieranie dobroci. Niektórzy nauczyciele myślą, że mogą zmusić dzieci do uprzejmości. Nic nie osiągną, dopóki dziecko nie dokona własnego wyboru. Nie możesz zmusić dzieci, ale możesz je zainspirować. 

 


Czytałam, że jest Pani nie tylko pisarką, ale także ilustratorką. Czy z któryś ilustracji książek dziecięcych jest Pani szczególnie dumna?


Zilustrowałam picturebook „Wszyscy jesteśmy wyjątkowi” i jestem z niego dumna. Ale najbardziej jestem dumna z książki, która ukaże się w tym roku. Jest to powieść graficzna pod tytułem „White Bird” i wykonałam wszystkie ilustracje do tej książki. Zajęło mi to bardzo dużo czasu, więc nie planuję kolejnej takiej powieści w najbliższym czasie. Ale dobrze bawiłam się mogąc zarówno pisać, jak i ilustrować. Z wykształcenia jestem ilustratorką. To był miły powrót do korzeni.

 

Co jest dla Pani najbardziej wartościowe w spotkaniach z czytelnikami?

Ludzie zapraszają mnie na spotkania z dziećmi i wydaje im się, że to ja daję im coś wartościowego. Nie zdają sobie sprawy, że jest odwrotnie. To ja czerpię niesamowicie dużo od dzieci. Nie potrafię nawet wyrazić, jak dużo. Dostaję przede wszystkim cudowne poczucie nadziei. Dzieci są szczere w swoich reakcjach, podekscytowaniu i chęci czynienia dobra. Pochodzą do mnie i mówią „książka zainspirowała nas do bycia miłymi”. Potrzebuję dzieci bardziej niż one potrzebują mnie, bo to one są nadzieją na przyszłość.

 

Jakie książki najbardziej lubi Pani czytać swoim synom?

 

Jedna sprawa to książki, które ja chciałam im czytać. Druga to książki, które oni chcieli, bym im czytała. Te życzenia się nie pokrywały. Na przykład starszemu synowi chciałam czytać Harry'ego Pottera, ale on zawsze interesował się nauką. Gdy miał siedem lat chciał, bym czytała mu tylko książki z serii 'Eyewitness Books' o dinozaurach, skamielinach itp. Ja uważałam je za nudne, mój syn je uwielbiał. Trzeba pozwolić dzieciom wybierać książki, zgodne z ich zainteresowaniami. W przypadku mojego syna się to opłaciło. Właśnie robi doktorat z paleontologii. :)


Za co lubi Pani Nowy Jork, w którym Pani mieszka?


Trudno mi być obiektywną, bo tam się urodziłam i wychowałam. Mogę porównać Nowy Jork tylko do Paryża, w którym mieszkałam przez rok. Myślę, że Nowy Jork jest wszystkim. Kocham w tym mieście to, co jest czasem także irytujące – ilość różnych ludzi z całego świata. Każda rasa, wyznanie, światopogląd. Każdego dnia spotykam mnóstwo różnorodności. Dlatego Nowy Jork jest tak bogaty i otwarty. Bo dosłownie stoi się twarzą w twarz z innym człowiekiem. Ludzie mówią, że nowojorczycy są trochę oschli i niegrzeczni. Moim zdaniem to nie jest prawda. Wspólnie przeszliśmy trudne chwile i uważam, że nowojorczycy są wspaniałymi ludźmi.

Gdyby mogła Pani mieszkać w jakimkolwiek miejscu na świecie, gdzie by to było?

 

Dużo myślałam o tym, gdzie mogłabym się przeprowadzić. Marzyłam o mieszkaniu w Paryżu, podoba mi się także Barcelona, południowy-zachód Francji, południe Hiszpanii. Moja rodzina pochodzi z Kolumbii, więc tam też mogłabym pojechać. Myślałam też o Bora-Bora [śmiech]. Ale po zastanowieniu się nad tymi wszystkimi miejscami, ostatecznie postanowiłam zostać w Nowym Jorku. Chciałabym zrobić jeszcze więcej dla swojego kraju.

 

 

Z R.J. Palacio rozmawiała Antonina Zarzyka.

fot. Anna Szymańska

Zdjęcia wykonano podczas spotkania z Autorką w ramach Międzypokoleniowego Festiwalu Literatury Dziecięcej.

 

Dziękujemy wydawnictwu Albatros za pomoc w organizacji i przeprowadzeniu wywiadu. 

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Artykuły

Warto zobaczyć