Są takie rodzaje ucieczek, które należy określić mianem wyjątkowych. Mogą to być na przykład podróże w świat wyobraźni. Niekiedy zdarza się też czmychnąć do krainy tęsknoty i dalekich wspomnień. Jeśli macie w planach odwiedzenie któregokolwiek z tych miejsc to możecie zrobić to wspólnie z bohaterami stworzonymi przez Ulfa Starka. Autor zabierze Was w sentymentalną podróż pełną ciepła, niewybrednego humoru, ale też spraw szalenie trudnych i ważnych. To książka o stracie, tej minionej, jak i tej, która dopiero ma nadejść. Jest to również historia pięknej więzi stworzonej między wnukiem a dziadkiem. Relacji w której wzajemna nauka jest podstawą wszelakiego działania.
Gottfrida i jego najlepszego przyjaciela - dziadka, poznajemy w dość nieciekawych okolicznościach. Ten drugi po złamaniu nogi i problemach z sercem trafił do jednego z miejskich szpitali. Niepogodzony z przykuciem do łóżka stał się nieco wredny i irytujący. Jego jedynym marzeniem jest… ucieczka. Najchętniej zwiałby na wyspę na której mieszkał niegdyś z babcią. Zadanie niewykonalne. Chyba, że ma się bardzo sprytnego wnuczka, którego bezwarunkowa miłość jest w stanie zdziałać małe cuda. Nie obędzie się jednak bez kilku niewinnych kłamstewek i pomocy specjalisty w pieczeniu bułeczek - Adama (a tak naprawdę Ronny’ego). Do tego domowe klopsiki, zrobione przez mamę Gottfrida… uciekanie nigdy nie było jeszcze tak smaczne. Możemy ruszać!
Szwedzki pisarz z przekąsem stara się opowiedzieć o wątkach, które są bardzo istotne. Autentyczności dodaje fakt, że Stark bazuje na własnych przeżyciach. Książka zwraca uwagę na różnorodność relacji międzypokoleniowej i trudności wychowawcze. Szczególnie te w komunikacji pomiędzy ojcem i synem. Przede wszystkim jest to jednak opowieść o stracie, tej z którą tak trudno nam się pogodzić. O chęci przepracowania związanego z nią bólu i pogodzeniu się z tym, co nieuniknione. W takich momentach najważniejsze są wspólnie spędzone chwile. Propozycja od Wydawnictwa Zakamarki porusza równie ważną problematykę bogatego życia wewnętrznego dziecka. Tam, gdzie rodzą się pierwsze trudne pytania, należy znaleźć miejsce na nie najłatwiejsze odpowiedzi.
Ucieczek nie należy odkładać na później, podobnie jest z powrotami. Autor znów wraca do swoich odległych wspomnień. Warto sięgnąć po wcześniejsze tytuły z trylogii, opisującej jego dzieciństwo na przedmieściach Sztokholmu. “Uciekinierzy” są jednak osobną opowieścią, niezwykle dojrzałą, ale i nie pozbawioną charakterystycznej dla Szweda lekkości. Nie sposób byłoby pisać o swobodnym czytaniu, gdyby nie ilustracje Kitty Crowther. Jej rysunki tylko z pozoru przypominają dzieła przedszkolnych mistrzów kredek i farb. To obrazy pełne emocji, które niosą ze sobą przesłanie jakie daje nam lektura tej książki. Straty często nie sposób uniknąć. Warto jednak pamiętać, że dla wielu może ona oznaczać nowy początek, niekoniecznie pełen smutku. Rodząca się na tym etapie refleksja pozwala nam przypomnieć rzeczywistą wartość przeżytych chwil. Wspólnie spędzony czas, choć miniony, jest naszym największym skarbem i Ulf Stark zdaje sobie z tego doskonale sprawę.