To pewne, że Lotta jest moją ulubioną bohaterką stworzoną przez Astrid Lindgren. Dlaczego? Kiedy słucham historii o niej, widzę wypisz wymaluj moją córkę. Upartą, czasem do bólu konsekwentną, czasem dziecięco bezradną. A w tym wszystkim rozbrajająco uroczą.
Taka właśnie jest Lotta - pięcioletnia córka Państwa Nymanów. Skazana na bycie najmłodszą z trójki rodzeństwa. Zawsze trochę za bratem i siostrą, a z drugiej strony owijająca sobie wokół palca całą rodzinę. Jedno jest pewne - Lotta jest niesamowicie “charakterna” i konkurować mogłaby chyba jedynie z jej starszym kolegą Emilem.
Śmiechu jest co niemiara. Nie ważne czy chodzi o to, że Lotta BARDZO chce nauczyć się jeździć na dużym rowerze, trzeba rozwiązać problem czekoladowych jajek na Wielkanoc czy dziewczynka musi zmierzyć się z zaginięciem jej najlepszego pluszowego przyjaciela Niśka - każda z historii jest absolutnie rewelacyjna. Polecam na szare, jesienne dni - odrobina słońca od Pani Lindgren w adaptacji Pani Jungowskiej.