Pomimo delikatnej, niewinnej grafiki, “Julia łapie za słówka” to książka, która mocno “dotyka” czytelnika. Razem z główną bohaterką - Julią, przechodzimy przez trudne doświadczenia, których Julia nie rozumie… Podobnie jak słów, które te doświadczenia opisują. A tych słów jest wiele! Od tych prostszych jak “wymówki” lub “samozaparcie” do tak poważnych jak “rozwód”...
Przyznam, że dawno nie czytałem książki o tak trudnej tematyce, ale to nie znaczy, że czytanie jej traumatyzuje - wręcz przeciwnie. Człowiek - szczególnie młody - wyposażony jest w mechanizmy obronne, które chronią go przed krzywdą. I wydaje się, że Julia próbuje wszystkie swoje doświadczenia oswoić, przetworzyć i zrozumieć. Wszystko to, co z perspektywy mnie - dorosłego człowieka - wydaje się zbyt trudne, w niej układa się w spójną całość, a smutek miesza się z radością w nierównych proporcjach - na korzyść tego drugiego.
I co najważniejsze - jakkolwiek banalnie by to brzmiało - “po burzy zawsze przychodzi słońce”. I tak samo jest w przypadku historii Julii.
Tata Paweł