Warszawa

Recenzja książki:

Moby Dick

Moby Dick

Herman Melville
od 6 do 10 lat
PATRONAT

Szukać wieloryba, by znaleźć... siebie

Każdą historię można opowiedzieć tak, by była dla dzieci i by dla dzieci nie była. Udowodnił to przed wiekami Fenelon, genialny nauczyciel delfina Francji, pisząc „Przygody Telemaka”, wersję eposu o synu Odyseusza, przeznaczoną dla młodego odbiorcy. Rozpoczęło to symbolicznie erę literatury dla dzieci. Pomysł wydawnictwa Frajda, by wydać uproszczone pod wiek dziecka wersje klasyków literatury sięga więc do pierwotnych zamysłów i najlepszych wzorców – by uczyć, bawiąc..., a jednocześnie trzymać poprzeczkę wysoko. Nie spodziewałam się nigdy, przyznaję, że będę czytać dzieciom w pierwszych latach podstawówki przygody kapitana polującego w oszalałym zapamiętaniu na legendarnego kaszalota o imieniu Moby Dick. A wydawnictwo Frajda dało mi taką możliwość, redagując tę historię na nowo, jednocześnie nie odbierając jej magii, mądrości i umiejętności skłaniania do refleksji.

 

Herman Melville należy do klasyków literatury amerykańskiej. „Moby Dick” jest facynującą, niezwykle zróżnicowaną pod względem gatunkowym, narracyjnym i stylistycznym historią, zestawianą zarówno przez tematykę, jak i uniwersalność przesłania z Hemingwayowską opowieścią „Stary człowiek i morze”, Conradowskim „Lordem Jimem” i Sienkiewiczowskim „Latarnikiem”. Z każdej z tych powieści da się wyczuć świeżą bryzę ze strony morza, dzikość pięknego, ale i nieokiełznanego żywiołu, który może dawać pożywienie i realizację marzeń lub wróżyć nieszczęście. Pozornie prosty temat – chęć złapania drapieżnika, który jest winien okaleczenia bohatera – staje się pretekstem do opowiedzenia o ludzkiej naturze, potrzebie zmierzenia się z własnymi słabościami, również do zastanowienia się nad swoim miejscem w rzeczywistości. Odwieczna walka człowieka z przyrodą jest tutaj stoczona mocno, bez lukrowania i tworzenia z bohaterów herosów, z drugiej strony – ciężko oprzeć się podziwowi dla ich determinacji.

 

Myślę, że dzięki uproszczonej wersji młodemu czytelnikowi łatwiej będzie śledzić wspomnienia marynarza Izmaela, którego oczami widzimy całą historię. Tekst tłumaczenia Agnieszki Walulik jest przejrzysty, zabarwiony terminami z dziedziny marynistyki, ale nie nazbyt nimi zagęszczony; młody odbiorca (i rodzic!) może być pewien, że szybko i przyjemnie poszerzy zarówno wiedzę dotyczącą życia i pracy na morzu, jak i własny słownik. Powieść stanowi doskonały przyczynek do rozmów, zwłaszcza tych niełatwych, dotyczących przyjaźni, ważnych życiowych wyborów, priorytetów. Nie ma w sobie baśniowego, komfortowego zakończenia, co paradoksalnie stanowi o jej sile; w tej nieoheblowanej prawdzie widzę szczególną wartość i siłę.

Na osobną uwagę zasługuje piękne wydanie – kremowy papier, szycie, dbałość o przyjemny dla oka i czytelny font, ale przede wszystkim – ilustracje. Miałam w rękach kilka egzemplarzy z serii „Ilustrowana klasyka literatury” i zdecydowanie jest to uczta dla oka. Urokliwe mapy, wyraziste sylwetki bohaterów, ciekawy pomysł na zawijanie grafik ponad marginesy, wyodrębnienie rozdziałów. To wartościowy prezent dla każdego dziecka (tego wewnątrz rodzica tym bardziej!).

Anna Barasińska
mama x 5, Pani od Poezji

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć