Z dnia na dzień w marcu 2020 roku rzeczywistość wszystkich Polaków uległa zmianie. Zamknięto szkoły, ograniczono dostęp do miejsc publicznych (np. parków), wydzielono specjalne godziny na zakupy dla seniorów.
Pandemia koronawirusa odcisnęła i odciska piętno na nas wszystkich, a z jej skutkami będziemy się zmagać przez długie lata.
Cieszy nas zatem fakt, że powstała książka taka jak „Pies w czasach zarazy”, która stanowi niejako dziennik pandemicznej/„lockdownowej” rzeczywistości. Czytając ją możemy odnaleźć wiele sytuacji, które sami przeżyliśmy lub też słyszeliśmy o nich. Czas pandemii wyjaskrawił nasze zalety, ale też i wady, zmusił nas do szukania rozwiązań w sytuacjach, w których nigdy wcześniej się nie znaleźliśmy.
Polecamy, aby jeszcze raz zastanowić się na tym „jak było” i zastanawiamy się czy życie oraz autorka napiszą ciąg dalszy.
Powiedział, żebyśmy mu dali pięć minut. Czekaliśmy z niecierpliwością. W końcu wyszedł ubrany w długi płaszcz, zawinięty wielokrotnie wokół szyi szal i czapkę uszatkę. A pod pachą trzymał dwa bambusowe kijki.
– Dwa metry – sprawdziłem! Pożyczyłem sobie od kwiatków – oznajmił.
Patrzyliśmy na niego, nie wiedząc, o co mu cho- dzi. Okazało się, że zamierza ściśle przestrzegać tych dwóch metrów, więc wyglądało to tak: najpierw szedł pan Kopeć z powiewającymi energicznie kla-pami czapki, w jednej ręce trzymał torbę na zakupy, a w drugiej kijek z Ninką, która ściskała drugi kijek ze mną na końcu. Ja z kolei ciągnąłem za sobą Asa na smyczy. Jak w tym wierszu o rzepce. Szliśmy szybko, ze wstydliwie opuszczonymi głowami, budząc cieka- wość nielicznych przechodniów i dużą wesołość jednego takiego łobuza Adriana z kamienicy obok, którego wszyscy się bali.