Nowojorski Central Park jest miejscem magicznym. To zielone płuca Nowego Jorku, gigantycznego miasta z drapaczami chmur. Zapewne rozegrało się w nim mnóstwo przygód i wiele z nich pozostawiło dobre wspomnienia.
Joe Windy po sukcesie pierwszego tomu opowieści o baśniowej Krainie Koe kontynuuje temat w drugim tomie i po raz kolejny zaskakuje, czaruje i zachwyca. Znana nam już dobrze trójka przyjaciół nadal prowadzi misję uratowania Krainy Koe. Podróżując, walczą z ogromną ilością wrogów i spotykają wielu przyjaciół. Zmagają się ze swoimi słabościami i ograniczeniami, ale też dowiadują się o sobie zaskakujących rzeczy. Po drodze przeżywają mrożące krew w żyłach przygody.
Drugi tom Krainy Koe czyta się równie dobrze jak pierwszy. Powieść dostarcza dużego ładunku emocjonalnego. Joe Windy nie oszczędza czytelnika. Jest smutek, radość, jest też wzruszenie. Wszystkie te uczucia przeplatają się z sobą. Istna huśtawka emocjonalna powoduje, że po przeczytaniu książki czytelnik nie pozostaje obojętny, bo nie można przejść bezrefleksyjnie wobec takiej dawki emocji.
Z powieści czytelnik dowiaduje się, że w życiu najważniejsza jest miłość. Ona burzy mury, buduje i wzbogaca świat. Sprawia, że ludzie chcą być lepsi i takimi też się stają. Niekwestionowaną wartość ma również przyjaźń, czemu dowodzą nasi bohaterowie, bo bez niej nic by im się nie udało.
Czy misja Patryka, Algrid i Ogiego w końcu się powiedzie? Tego musicie się sami dowiedzieć. Ciekawi mnie natomiast, czy tak jak ja zechcecie czym prędzej spakować się i na własne oczy zobaczyć Central Park i wszystkie miejsca o których pisze autor. Ja tego doznałam po raz drugi, czego i Wam życzę.
Marta Tymowska-Malec
mama 8-letniego Igora