Nie od dziś wiadomo, że najlepsza nauka to taka, która odbywa się poprzez zabawę. Gdy coś jest interesujące to od razu wciąga dzieci bez reszty. Jako mama dwóch chłopców dobrze wiem, co fascynuje moich synów. Wśród wielu pasji bardzo ważne miejsce w ich życiu zajmują samochody i pojazdy różnego rodzaju. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy otrzymaliśmy tytuł „Matemoto” ilustratora Dominika Cymera, który jest „motoryzacyjną” książką do liczenia. Ale nie taką zwyczajną... ;-)
Czasami proste formy są atrakcyjniejsze niż przekombinowane projekty. I tak właśnie jest w przypadku tego tytułu. Już tłumaczę na czym polega fenomen „Matemoto”...
Na każdej stronie mamy narysowany jakiś dziwny pojazd, którego konstrukcja składa się z kół. Ilość kół zależy od liczby, z jaką zapoznają się dzieci. Nasze liczenie zaczynamy od 1,2,3... Ale pojawiają się też takie liczby jak 20 czy 1000 (przy tysiącu moje dzieci zgodnie krzyknęły łaaaał ;-) ).
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że oprócz zachęcenia chłopców do liczenia „Matemoto” skłoniło ich do rozwijania swojej wyobraźni. Synowie prześcigali się w wymyślaniu nazw dla oryginalnych maszyn. W ten sposób nowe życie otrzymały m.in.: "ufoczołgista", "robokółkowiec" czy "helikoptodron" :-)
„Matemoto” to nie tylko książka do nauki liczenia. To także świetnie wydana pozycja, która pomaga rozwijać wyobraźnię i ćwiczy spostrzegawczość. Moi synowie często do niej zaglądają, za każdym razem odkrywając coś nowego :-)
Ania Gawrońska