Zacznijmy od tytułowego bohatera. Ernest jest całkiem sporym łosiem. Jest tak DUŻY, że nie może wejść do środka książki o sobie samym. Jak to możliwe?! Nieobecność Ernesta w książce o Erneście? Na szczęście łoś jest bardzo dzielny. I nie zamierza łatwo się poddać.
Styczne: niemożność pojawienia się w książce i rozczarowanie bohatera oraz niemożność ujrzenia przez odbiorcę tego, co najważniejsze są punktem wyjścia do przedstawienia cudownej, bezpretensjonalnej opowieści.
Zwierzęciu bardzo zależy na tym, by dostać się do książki, a także nie zawieść małego czytelnika. Chciałby się przedstawić, uśmiechnąć, pozwolić pogłaskać i chyba nawet zaprzyjaźnić... Ze mną mu się udało – urzekła mnie jego niezłomność, sympatyczność i uderzający wdzięk we WKRĘCANIU, WCZOŁGIWANIU, GRAMOLENIU i WTARABANIANIU się do tej oto książki.
Uznanie należy się autorce za umiejętność błyskotliwego opowiedzenia prostej, ale i poważnej historii. Historii o wartości przyjaźni (bowiem w walce o zaistnienie energicznie kibicuje Ernestowi jego mała, pomysłowa przyjaciółka), kreatywności (aż słychać płynące z kart, wirujące dźwięki przycinania, zgniatania, klejenia) i o tym, że na wszystko jest jakiś sposób.
Ernest Catherine Rayner to estetyczna, rozmyślna i dowcipna pozycja wydawnicza od EneDueRabe, służąca nie tylko rozkoszowaniu się. To także wyrafinowana gra z przestrzenią, która zdecydowanie powinna zostać bestsellerem również w Polsce.
Anna Maria Zygmunt