Warszawa

Recenzja książki:

Bajki

Bajki

Erna Rosenstein
Kamil Banach (Ilustr.)
od 9 do 12 lat

Erna śni

Zaczęło się w dzieciństwie. W czasie spacerów po krakowskich Plantach mała Erna zbierała niewielkie kamyki. W domu malowała je, a później z powrotem rozrzucała, po to, aby obserwować reakcje ludzi. Chciała, aby przechodnie się dziwili. Chciała ich zaskakiwać.

 

Wprawianie w stan zdumienia stało się jedną z domen dużej Erny Rosenstein, która z psotnej dziewczynki wyrosła na jedną z najlepszych polskich malarek surrealistycznych, a surrealizm z założenia ma zaskakiwać, burzyć logiczne porządki oraz wytrącać z utartych torów myślenia. Zmarła przed dekadą Rosenstein należy do artystek dziś poniekąd zapomnianych, które (szczęśliwie) są powoli odkrywane na nowo.

 

W 2011 roku Fundacja Galerii Foksal przypomniała jej niezwykłe obrazy i asamblaże, a pod koniec 2014 roku Wrocławskie Wydawnictwo Warstwy wyciągnęło na światło dzienne nieznany epizod twórczy Erny: bajki, które pisała dla swego syna.

 

I świetnie, że tak się stało, bo zbiorek ośmiu opowiastek zatytułowany po prostu Bajki (z ilustracjami Karola Banacha) to rzecz bardzo osobista i oryginalna, a zawarte w nim teksty nie mają nic wspólnego ze współczesnymi lukrowanymi bajeczkami a la Disney. Bliższe są ponurej poetyce braci Grimm. Opowiastki Rosenstein są mroczne i intymne zarazem, unurzane w lekko surrealistycznym sosie (może z wyjątkiem otwierającej zbiór Nieudanej podróży, która równie dobrze mogłaby wyjść spod pióra Jana Brzechwy).

 

Rosenstein podeszła do tematu po swojemu, bawiąc się regułami klasycznej bajki, doginając je do własnych potrzeb, konfrontując z rzeczywistością zgoła nie bajkową. Flirtuje z autotematyzmem, miesza realne z nierealnym, zaczarowuje codzienność. Jak przystało na surrealistkę dobrze czuje się w konwencji, w której wszystko jest możliwe, a granice pomiędzy fantazją i rzeczywistością swobodnie się przenikają. Przedmioty i zjawiska ożywają, wiodą swój własny tajemniczy żywot: księżyc siwieje i tyje, igła zazdrości i daje dobre rady, brzozie marzną dłonie. Pojawiają się również don Kichot, pan Dulski czy Charlie Chaplin.

 

W Bajkach dominuje oniryczny klimat. Księżycowa noc była jednym z ulubionych malarskich motywów Rosenstein i nie inaczej jest w opowiastkach. Z nocą wiąże się też poczucie trwogi (jak w Snach), motyw śmierci (Poławiacz cieni), ubóstwa i samotności (Chłopczyk). Nie bez znaczenia jest również przeszłość autorki (żydowskiego pochodzenia). Rosenstein proponuje czytelnikom wycieczkę przez świat osobistych doświadczeń i snów, a piętno wojny i powojennej rzeczywistości to dwa bardzo wyraźne motywy pojawiające się w niemal każdej bajce (Poławiacz cieni, Gruzy, Chłopczyk). Nie brakuje również wątków z klasycznego repertuaru: są i cudowne ocalenia, i dziwne zbiegi okoliczności, a dobro i miłość zwyciężają niegodziwość i zazdrość. Zwłaszcza ten ostatni motyw często się w Bajkach przewija.

 

Poławiacz cieni to najmocniejszy akcent w całym zbiorze, a określenia "mocny" używam nie bez kozery, bo jest to najbardziej ponura bajka Rosenstein, wpisująca się w poetykę snu i surrealizmu zarazem. Na swój sposób przerażająca. Pojawia się w niej między innymi motyw dłoni – jeden z surrealistycznych fetyszy, ale i ulubionych wątków w malarstwie Rosenstein. Choć może „ulubiony” nie jest tu najszczęśliwszym słowem. To raczej motyw, który malarkę prześladował, nie dawał jej spokoju. Pojawiał się w jej obrazach jako próba przepracowania tragicznej śmierci rodziców.

 

Poławiacz cieni jest swoistym punktem kulminacyjnym Bajek. Apogeum mroku. Szczęśliwie znajduje się w środku zbioru. Od tego momentu napięcie opada.

 

Zofia Jurczak

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć