Moja Mama mieszka w niedalekiej odległości ode mnie. Jednak po lekturze książki przypomniało mi się, kiedy ja przez pół roku byłam w Anglii, a Mama w Polsce. Również pisałyśmy do siebie listy. Teraz, czytając je, śmieję się z tych pierwszych moich emigracyjnych sprawozdań.
Książka autorki słynnego Domu nad rozlewiskiem i jej córki Basi to zbiór listów-maili wysyłanych do siebie niemalże codziennie. Małgorzata Kalicińska tutaj w Polsce, a Basia Grabowska w Australii. W tych listach jest dużo codzienności, wspomnień, ale również podejmowania ważnych tematów takich jak zdrada, małżeństwo, macierzyństwo, śmierć. Matka i córka porozumiewają się swoim językiem. Jest on poetycki, kwiecisty, zabawny, czasami potoczny i niezrozumiały.
W wielu tematach się uzupełniają, ale są takie, w których mają inne zdanie. Chociażby faceci: Małgorzata lubi siwych, a Basia łysych. Ich rodzina jest potwierdzeniem, że po rozwodzie można razem zasiąść do wigilijnego stołu bez urazy czy niechęci. Kalicińska opowiada o swoich relacjach z byłym mężem i nowym partnerem. W jakimś stopniu dzieli się z czytelnikami swoją intymnością i prywatnością. Podoba mi się, że Basia wybiera swoją pracę w Australii nie dla pieniędzy czy zaszczytów, a dlatego, że po prostu lubi kontakt z ludźmi. Matka i córka dużo piszą o swoich gustach kulinarnych. Również tak po prostu: o tym, co konkretnego dnia przyrządziły w kuchni.
Książka o codziennym życiu, ale też o tym co ważne i najważniejsze. Zachęcam do lektury. Ja swój egzemplarz podarowałam mamie z najlepszymi życzeniami.
Mama Kasia
Katarzyna Piętka