Wszystkich obawiających się sięgnąć po drugi tom serii Terra Incognita (nie przeczytawszy najpierw poprzedniego) uspokajam. Przygodę z rodziną Bratkowskich można rozpocząć w każdym momencie. Co prawda początek „Wybrzeża Szkieletów” wspomina wcześniejsze perypetie bohaterów, wprowadza ich od razu na głęboką wodę (a czytelników wraz z nimi), ale to tylko zaostrza apetyt na całą trylogię.
Mama, tata i ciekawskie, sympatyczne dzieciaki na tropie tajemniczej zagadki i to w odległej, egzotycznej Afryce… Starszym „nastolatkom” od razu przypomną się przygody Tomka Wilmowskiego. I chociaż styl Agnieszki Stelmaszczyk na pewno nie dorównuje prozie Alfreda Szklarskiego, to jest to język zrozumiały, ciekawy. Taki, dzięki któremu książkę „połyka się jednym tchem”.
Akcja „Wybrzeża Szkieletów” toczy się w Namibii i dotyczy poszukiwania zaginionych, w ciągu jednej nocy, mieszkańców buszmeńskich wiosek. Równolegle, jako „przerywniki”, występują zapiski z dziennika pisanego przez Rodriga Santosa, jedynego ocalałego z katastrofy portugalskiego statku w 1533 roku. Co łączy teraźniejszość i przeszłość? Właśnie tę zagadkę próbują rozszyfrować Alicja, Michał, Zosia, Malinka i mały Buszmen o imieniu Gubi.
Mamy tutaj zatem przygodę, egzotykę (dla ułatwienia – w zacienionych ramkach znajdują się informacje wyjaśniające pojęcia z tekstu, np. czym jest Park Narodowy Etosha, rośliny i zwierzęta tj. welwiczia, meringa czy antylopa springbok), opisy życia codziennego Buszmenów oraz elementy ich wierzeń, legend i uroczystości. Z drugiej strony poznajemy tajemnicę „świętych kamieni”, historię statku płynącego do Indii i wraz z bohaterami książki „szukamy” złota według mapy i wskazówek spisanych w szesnastowiecznym pamiętniku. Jak w klasycznej literaturze przygodowej, oprócz wartkiej akcji, skarbu, egzotycznej przyrody i uroczych bohaterów spotykamy także „czarne charaktery” – Peresa i Ferreirę, dzięki którym fabuła nabiera tempa. Staje się ciekawsza i mniej przewidywalna.
Oprócz niezaprzeczalnych walorów rozrywkowych książka Agnieszki Stelmaszczyk posiada również wymiar edukacyjny, dydaktyczny. Sygnalizuje, że nawiązanie ponadkulturowych więzi jest możliwe w każdej sytuacji. Najpierw, w XVI wieku, Buszmeni pomagają Santosowi przetrwać w trudnych warunkach. Nie tylko karmią, ale uczą polować, by był samowystarczalny. A w XXI wieku ich potomkowie pokazują Bratkowskim, jak skonstruować i używać łuku. I chociaż nad książką unosi się lekka nuta moralizatorska, a nawet bajkowy triumf dobra nad złem, to „Wybrzeże Szkieletów” śmiało można polecić młodzieży szukającej ciekawej i wartościowej lektury.
Ponadto ilustracje Magdaleny Saramak operującej jedynie konturami i zarysami postaci aż proszą się o sięgnięcie po kredki i samodzielne wypełnienie ich kolorem. Włączmy się do afrykańskiej wyprawy!
Iwona Bednarczyk