Boże Narodzenie to czas, w którym spotyka się cała rodzina, wszyscy zasiadają przy wspólnym stole, składają sobie życzenia, siedzą przy choince. Skoro zasiadamy przy wspólnym stole, to ktoś musi go nakryć, ktoś musi ugotować, ubrać choinkę... Najczęściej urządzane są również wielkie porządki. Właśnie te wszystkie sprawy zostały poruszone w książce Marcina Pałasza „Elf i pierwsza gwiazdka”. Jeżeli uda wam się w ten magiczny czas znaleźć chwilę dla siebie, serdecznie polecam zapoznać się z przygodami Elfa.
Może jednak zacznę od początku: kim jest Elf? Elf to jeden z głównych bohaterów, pies należący do rodziny Dużego i Młodego. Pieszczoch obserwuje przygotowania do Świąt i czasami całkiem przypadkiem troszkę w nich uczestniczy. Na początku nie bardzo może zrozumieć, dlaczego w jego domu Duży umieścił prawdziwe drzewo, którego on nie może zaznaczyć. Nie może pojąć, co to jest zima, śnieg i kim jest ten Mikołaj, na którego wszyscy tak czekają. Elf czasami jest narratorem książki i wtedy dowiadujemy się, jak on sam postrzega daną sytuację. Jego właściciel, Duży, jest głównym narratorem i to on opowiada większość zdarzeń.
Elf wraz z Dużym i jego synem Młodym wyjeżdżają na święta do Biestrzygowa, czyli miejsca w którym znajduje się dom rodzinny bohaterów. Od samego początku pobytu zaczynają się kłopoty. Pierwszym z nich jest już fakt, iż babcia nie lubi psów. Do grona rodzinnego dołącza wujek Stefan wraz z zaginionym gościem. Właśnie ten zaginiony gość: córka siostry zmarłej już żony wujka wiele namiesza w te Święta...
Nie chciałabym odbierać całej przyjemności czytania, więc nie napiszę nic więcej o kłopotach, które nawiedzą rodzinę wraz z przybyciem niezapowiedzianych gości.
Publikacja idealnie oddaje sens tego świątecznego czasu. Zawiera wiele humorystycznych scenek. Książkę czyta się niezmiernie szybko, śmieszne historie nie pozwalają nawet na chwilę oderwać się od lektury. Co ciekawe, naprawdę każdy może ją przeczytać; moim zdaniem spodoba się nie tylko dzieciom: również dorosłym.
Maja Nowaczyk