Zastanawiałam się czy jest coś, co potrafi bardziej niż rymy oswoić język dziecka, nadać mu giętkość (do łamańców językowych) i fantazję. I nic nie wymyśliłam. W moim dzieciństwie – czasach propagandy sukcesu – poznałam i pokochałam wierszyki Pani Wandy. Kiedy urodziła się córka, z pudełek powyciągałam własne bajki (autorstwa W. Chotomskiej) i czytałam jej do poduszki. Bywając na targach książki (najbliższe już za miesiąc!), zawsze starałam się, aby dzieci mogły mieć okazję do porozmawiania z autorką, zakupu jej książki i otrzymania autografu z indywidualnym wierszykiem dla każdego. Teraz widzę, że nowe wierszyki i limeryki są przez moje potomstwo czytane z równym smakiem, jak wówczas, gdy jeszcze sami nie znali liter.
W Bobrach najbardziej spodobał mi się Koń u Fryzjera, stanowiący jakby uzupełnienie wiersza Ludwika Jerzego Kerna Dwa jeże i Sześć kucharek. Książka wydawnictwa Znak z genialnymi rysunkami Bohdana Butenko (narysowana w kolorze butelkowym – jak mawiał mój syn) może stanowić idealny prezent. A na koniec pozwolę sobie polecić limeryki: w tym poniższy, tzw. śniadaniowy.
Jednemu panu ze Świecia
Serek do Wisły wleciał.
A on był zachwycony,
Bo lubił serek topiony
I cieszył się jak dzieciak.
Mama MałGOCHA