Kulinarne strofy, smaczne wersy a do tego zagadkowe, dowcipne i inteligentne. Taka jest ta książeczka. Zbiorek kuchennych wierszy, choć w zamyśle przeznaczony i dla dzieci, i dla dorosłych, jednak myślę, że raczej powinien trafić do tych drugich – dojrzalszych czytelników. Owszem, tematyka może być potraktowana jako dziecięca, ale już jej rozwinięcie, forma, dobór słów, dyskretny humor, nawiązania, odniesienia – to świetna rozrywka dla dorosłego odbiorcy. Nawet sam wygląd zbiorku, bez ilustracji (jedynie dwukrotnie powtarza się motyw z okładki – w czarno-białej tonacji) przypomina raczej wydania dla dorosłych.
Wiersze faktycznie czyta się jak zagadki – po kilku odkrywając o co chodzi – czy o czajnik, czy o durszlak, a może solniczkę (w spisie treści na końcu książki ukryte są podpowiedzi-rozwiązania). Wałek do ciasta, który się wałkoni, patelnia, której śnią się koszmary – obiady niedzielne, trzepaczka uwielbiająca etiudy bezowe, preludia piankowe, czajnik – stary nudziarz, który będzie lał wodę, panna Brytfanna, która spotkała na rondzie pana Rondla – bawią i rozśmieszają. Przedmioty codziennego kuchennego użytku ożywają, toczą swoje historie, przekazują spostrzeżenia. Mnie czytanie tych wierszy sprawiło przyjemność, stawiam na półce wśród pozycji dla dorosłych.
Mama Anna