Eva Dziewięć kojarzy mi się z Alicją z krainy czarów. Jest równie samotna jak bohaterka z naszego dzieciństwa, chociaż dookoła niej występuje mnóstwo dziwnych i fantastycznych postaci. Najbliższą z nich jest Tułaczowiec. Nie wiadomo, czy to wszystko dzieje się naprawdę czy tylko jest snem, z którego zbudzi dziewczynkę robot MAT podający witaminy o smaku gumy do żucia. Eva ma jednak wyznaczony cel, do którego prowadzi ją magiczna światło-busola. Celem tym jest odnalezienie CzarLi.
Przeczytawszy książkę warto zapytać dziecko jak by się czuło, gdyby nagle okazało się, że jest jedynym człowiekiem na ziemi i co by wtedy zrobiło. Takie pytania w czasach kreskówek pozwolą dziecku na chwilę rozwoju wyobraźni, na zastanowienie się, co by było, gdyby...
W związku ze zbliżającym się okresem świątecznym uważam, że Czarla może być świetnym prezentem, który jednak lepiej opakować jasną kokardą, gdyż tło książki sprawia trochę smutne wrażenie, które mija, gdy wpatrzymy się w oczy Evy.
Mama MałGOCHA