Gra - najnowsza, piąta część serii „Magiczne drzewo” Andrzeja Maleszki sprawiła nam pewien kłopot. Moja siedmioletnia córeczka poznała tom pierwszy serii, traktujący o magicznym krześle, nota bene w brawurowej interpretacji Marcina Dorocińskiego i pokochała tę historię. Gdy zaczęliśmy czytać Grę, nie znając trzech poprzednich książek, początkowo trudno nam było wyśledzić ciąg przyczynowo-skutkowy, jednak tempo, w jakim jest napisana Gra sprawiło, że początkowe rozterki szybko poszły w zapomnienie.
Prawdę powiedziawszy, mam wątpliwości, czy dorosły ma prawo dogłębnie recenzować książkę przeznaczoną dla dzieci, zwłaszcza z gatunku fantasy. Dlaczego? Z prostego powodu. Mamy większy dystans do rzeczywistości; ba, doświadczenie życiowe – ten nasz bagaż i skarb jednocześnie skutecznie zniekształcają postrzeganie magicznego świata poprzez nieustanne konfrontowanie go z rzeczywistością. Niemniej narracja Maleszki jest na tyle wciągająca i tak bardzo dynamiczna, że nie pozostawia czasu na roztrząsanie wątpliwości.
Gra, w odróżnieniu od Magicznego krzesła, nie tryska humorem sytuacyjnym - jest doroślejsza i poważniejsza. Zaczyna się od oskarżenia Kukiego o włamanie do galerii handlowej, które jest dziełem stworzonego przez niego podstępnego klona Ikuka. I w tym miejscu, nie znając poprzedniej części, mamy pierwszy duży problem poznawczy. Ale to fraszka, bo historia nabiera przyspieszenia. Kuki zostaje oskarżony o włamanie i wraz z Budyniem – psem, który umie mówić, ale nie potrafi szczekać oraz przyjaciółmi - Gabi i Blubkiem muszą uciekać z domu, wyposażeni w dra-kulę oraz dość wredną magiczną kostkę – tę samą, której szukał klon włamując się do galerii. Towarzyszy im też skorpion-zdrajca Korto – bestia złośliwa, ale niekiedy pomocna.
Bohaterowie wplątują się w niewiarygodne przygody, muszą stawić czoła magicznej kostce, która mając tylko dwa rodzaje pól: szóstkę i jedynkę w jednej chwili może ułatwić bądź skomplikować im życie. I nie lubi, gdy się ją oszukuje. Zresztą i bez Kostki Kuki ma niewiarygodne zdolności do wplątywania się w kabałę. Chłopak ma po prostu pecha, z którym dość skutecznie walczy dzięki sympatii Gabi. Wszystko, jak to w bajkach bywa, kończy się zwycięstwem dobra nad złem i otwarciem na nowe przygody.
Niewątpliwą zaletą Gry są ilustracje. Bardzo realistyczne fotokolaże, wiernie oddające wyjątkowość przedstawianych sytuacji. Doskonale dopełniają narrację pomagając czytelnikowi przenieść się w baśniowy świat.
Gra jest pozycją godną polecenia zarówno dla młodszych, jak i nieco starszych dzieci. Dorośli też nie będą się przy niej nudzić, czytając swoim pociechom do poduszki. Sprawdziłem na sobie. Trudno przestać czytać na głos, nawet wtedy, gdy dziecię pozostaje w już w objęciach Morfeusza.
Tata Artur