Kiedy mały afrykański chłopczyk zgubił się, choć czuł ucisk w gardle i ronił łzy, nie pozostał bezradny. Mimo że „pył wysuszył mu gardło”, czuł pragnienie, głód oraz strach a mamy nie mógł nigdzie dostrzec – nie stracił nadziei. Chociaż nie znał drogi powrotnej – znalazł pomoc. Wsłuchując się w naturę usłyszał tyle, że wiedział dokąd zmierzać. Najpierw do czerwonego drzewa słowa, potem baobabu, pod którym zwykła odpoczywać mama (choć nie tym razem), wreszcie do strażniczki sawanny – palmy. Życie wokół toczyło się jak dawniej – swoim tempem, jednak chłopiec wciąż nie znalazł mamy, tęsknił za nią bardzo. W rozmowach z drzewami – jego przewodnikami odkrył, że jest nadzieja, by żyły, trwały, jeśli tylko im pomoże. Musi zostać strażnikiem drzew, by bronić je przed ścięciem, zniszczeniem.
To opowiadanie to nauka szacunku, pokory wobec mądrości natury. Przyświeca temu przesłanie, że natura nas napoi, wyżywi, odpowie na nurtujące pytania i wskaże drogę, jeśli tylko jej zaufamy – jeśli będziemy słuchać i czerpać z niej siły. Mama przekazała synkowi, że jest dumna ze swego strażnika drzew... To kolejny bardzo ważny przekaz.
W książce tej świat ludzki ze światem zwierzęcym idealnie współgrają. Współgra też treść książki z ilustracjami. Już sama okładka zachęca pustynnymi krajobrazami, piaskowym klimatem. Po kartkach książki biegają zwierzęta – barany, kozy, małpki, słonie. Świat odmienny od naszego, ale i w nim dzieci odnajdują zaginione mamy i uzyskują pomoc. Świat pociągający w swej prostocie. Może dzieci spróbują posłuchać, co mówi do nich natura... A może pojawią się kolejni kandydaci na strażników drzew?
Piękna, powoli tocząca się opowieść. Wydawnictwo Tako znów nie zawiodło.
Mama Anna