W krótkim opisie na tylnej okładce książki SOS dla zwierząt. Kocięta ze strasznego dworu napisano m.in.: „Zaczyna im zagrażać poważne niebezpieczeństwo”. Trochę się obawiałam, czy moja wrażliwa córka w czasie czytania nie będzie się bała. Postanowiłyśmy jednak poznać losy tytułowych kociąt. Dreszczyk towarzyszył całej lekturze, ale dawka strachu okazała się odpowiednia, a akcja na tyle intrygująca, że młoda czytelniczka z wypiekami na twarzy kibicowała młodym bohaterkom.
Dwie przyjaciółki lubią zwierzęta, jedna z nich mieszka przy stadninie koni, a druga uczy się jeździć konno. Leah jest ciekawska, odważna, impulsywna. Amy jest ostrożniejsza, rozważna, opiekuńcza. Obie stawiają dobro zwierząt nad własne bezpieczeństwo. Pewnego dnia w oknie opuszczonego domostwa widzą ducha, a w stodole obok znajdują małe kotki. Czy dwór naprawdę jest niezamieszkany? Czy duchy istnieją? Czy kocięta potrzebują pomocy? Dziewczynki nie tylko znajdą odpowiedzi na te pytania, ale w trudnej chwili wykażą się odwagą i opanowaniem. Na terenie posesji pojawiają się bowiem obcy mężczyźni, którzy mają złe zamiary. Wypadki toczą się szybko, niektóre decyzje trzeba podejmować natychmiast, czasem działać błyskawicznie.
Kocięta ze strasznego dworu to druga pozycja serii "SOS dla zwierząt". Pierwszej części nie czytałyśmy, ale nie przeszkodziło nam to w zrozumieniu ciągu dalszego. Na początku jedynie trochę się gubiłyśmy w obco brzmiących nazwach i imionach.
Książkę czyta się jednym tchem. Autorka, Kelly McKain sprawnie stopniuje napięcie, a delikatne szaro-czarne ilustracje Katy Jackson pomagają śledzić wszystkie zdarzenia.
Czy bohaterki powinny tak się narażać? Dzięki ich odwadze, empatii oraz umiejętnościom organizacyjnym sześć kotków pójdzie w dobre ręce, a pewna starsza pani „wyjdzie” do ludzi. Mam jednak wątpliwości, czy nadmierne ryzyko dla dobra innych jest wartością, której chcę nauczyć własne dziecko.
Joanna Bednarczuk