Warszawa

Recenzja książki:

Krakowiaczek jeden

Krakowiaczek jeden

Agnieszka Żelewska (Ilustr.)
od 1 do 3 lat

Na ludową nutę

Chodząc jeszcze do szkoły podstawowej, moją największą zmorą na muzyce były przyśpiewki ludowe. O ile nie miałam większego problemu z rozróżnianiem utworów muzyki klasycznej, o tyle publiczny śpiew przychodził mi wówczas z trudnością, a tu trzeba było... w dodatku na ludowo. Trauma dzieciństwa! Nie dziwcie się – cóż, z takim głosem! Do dziś siostra ma twierdzi, że nie powinnam tego robić, żeby nie upośledzić muzycznie mych synów. Ot, takie nasze rodzinne żarty. Ja jednak z wiekiem przestałam się swym brakiem umiejętności przejmować (może dlatego, że nikt mi już nie każe, nie ocenia). Śpiewam. Nawet na ludowo. Bo lubię, o!

 

O ironio, znienawidzone przeze mnie w dzieciństwie przyśpiewki ludowe z całą mocą pokochał mój młodszy syn. Początkowo uczył się ich od brata, bo przecież nie od mamy! Brat w przedszkolu uczęszcza na zajęcia taneczne, a tam ludowych klimatów do wyboru, do koloru. Później w ręce Młodszego trafiła książeczka Krakowiaczek jeden i gdy raz już ją pochwycił, nie chciał wypuścić. Ten miniśpiewniczek poszerzył naszą domową kolekcję książeczek do śpiewania wydanych przez Muchomora.

 

Stanął obok innych ukochanych tytułów, takich jak Jadą, jadą misie, Jedzie pociąg z daleka, Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie? czy Przybieżeli do Betlejem. Tak jak one posiada twardą oprawę i sztywne kartonowe, lakierowane strony z zabawnymi ilustracjami Agnieszki Żelewskiej, która nie pierwszy już raz maczała palce w muchomorowej serii.

 

Ilustratorce świetnie wychodzą nie tylko misie i barany, ale także motywy folkowe. Dzięki temu książkę nie tylko się śpiewa, ale także z przyjemnością ogląda. Nawet dorosłej osobie. Wcale nie dziwię się, że syn zapałał do tej serii taką miłością. Sama bardzo ją lubię i nie przeszkadza mi ani trochę fakt, że poszczególne piosenki wracają do mnie nawet kilka razy dziennie.

 

mama Mał-Gośka

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć