Wykładnią tego, czy muzyka lub film są dobre, jest dla mnie uczucie ciarek przechodzących po ciele. Jeśli chodzi o książkę – poznaję to po tym, że trudno mi oderwać się od czytania, mimo iż obowiązki wzywają. Co do kolorowanek i wszelkich innych ćwiczeń dla dzieci – chodzi o to, bym jak najdłużej miała czas dla siebie, podczas gdy smyki skupione są nad zadaniami, bądź też by spowijało mnie uczucie żalu, że nie jestem już dzieckiem, oraz korciła chęć pobawienia się razem z synami.
Tak właśnie jest przy Kropkowankach. Jak maluchy wsiąkną – tak ja delektuję się ciszą i spokojem. A kiedy już strzepię z siebie okruchy po słodkiej delektacji – spada na mnie chętka, by usiąść przy biurku razem z nimi i też sobie tak pojeździć po kropeczkach, potworzyć obrazki i – z pasją i artyzmem – przyozdobić wszystko kredczanymi barwami. A później stworzyć wierszyk bądź opowieść o zwierzakach z kart książki. Znów małą, beztroską być… Krótko – Kropkowanki są super!
A do tego: rozwijają koordynację wzrokowo-ruchową, skłaniają do staranności, dokładności i cierpliwości, rozbudzają artystyczne zapędy, uczą postaw proekologicznych i są fantastycznym lekarstwem na nudę. Polecam!
mama Anna