Lamelia Szczęśliwa to pani przebywająca na emeryturze. Ma wreszcie czas, aby spędzać go z dziećmi i opowiadać im o tym, co ważne i wartościowe. Ale nim do tego dojdzie, poznajemy ją jako niemowlaka, zwyczajną dziewczynkę i nastolatkę, która zakochuje się co pewien czas. Postać już z założenia jest mi bliska – gdyż od czasów skończenia szkoły zawsze marzyłam, jak to dobrze być na emeryturze i poświęcić się swoim przyjemnościom: czytaniu, malowaniu i działaniom kompletnie pozytywistycznym i non-profit… Cóż jeszcze dwa lata i będę mogła poczuć się na półmetku tych życzeń, póki co poczytajmy.
Książka w przyjemny sposób przeplatana przysłowiami i cytatami ulubionych twórców: Małgorzaty Musierowicz – (właśnie zakończyłam McDusię – zdobytą na krakowskich targach książki), Juliana Tuwima i Magdaleny Samozwaniec de domo Kossakówny. Już otwierając okładkę, można poczuć przyjemny dreszczyk i odświeżyć sobie widoki z podwórka, bo hasła "albo ryba albo akwarium" czy "szanuj zieleń boś nie jeleń" są wiecznie żywe. Później też jest ciekawie, złote myśli sypią się jak łuskany groszek. Najbardziej przypadł mi do gustu aforyzm "lepiej obiecać komuś czekoladkę i mu ją dać, niż obiecywać fabrykę czekolady i nigdy nie dać do niej kluczy".
Bardzo barwna książka, a Zenona Wiewiurka (przez u otwarte! To jedyny grzech tej książki, bo z takim nazwiskiem zamiesza dzieciom w ortografii) chyba dodam do moich ulubionych ilustratorów. Od razu widać, że to człowiek, który pracuje z pasją. Już na drugiej stronie umieścił portrety wszystkich zaangażowanych w powstanie książki – to bardzo przybliża i oswaja książkę, gdy wiemy, z kim mamy do czynienia. Rysunki są tak wyborne, że dziecko może się pokusić o namalowanie bohaterów i postaci: słonia w kratkę lub Klementynki Klupś. Czytanie można też uprzyjemniać dyskusją. Na przykład po rozdziale o papugowaniu zapytałam syna "A ty znasz kogoś, kto jest gruby, chudy, wysoki i niski?". Odpowiedź była zdumiewająca, a nawet logiczna. Jaka? Spytajcie własnych dzieci.
Na koniec dygresja, której nie mogę się oprzeć po odwiedzeniu tegorocznych krakowskich targów książki. Trzy wielkie hale zawalone książkami, wiele pięknych zdjęć i błyszczących okładek powoduje, że w człowieku budzi się okrutne pytanie: dlaczego nie mogę kupić wszystkich książek, które bym chciała? A potem refleksja, ile z tych książek warto przeczytać? Do ilu zajrzymy powtórnie? Ile zostanie w pamięci? Niewątpliwie Księga Lamelii Szczęśliwej zasługuje nie tylko na przeczytanie, ale i na to, by do niej powrócić, gdy w okolicy pojawi się kolejne dziecko lub gdy… przejdziemy na emeryturę.
mama MałGocha