Najbardziej rozbawiło mnie to, że autorką książki oraz autorkami koncepcji są kobiety. Myślę, że to kolejne przełamanie dominacji mężczyzn uważających, że tylko oni znają się na samochodach i innych latających ustrojstwach. Być może właśnie kobiece myślenie sprawia, że książka nie jest "sucha" jak to określa mój syn, tylko ciekawa, kolorowa i stymulująca myślenie. Można rysować kolorować i wycinać.
Książka może być przeznaczona również dla większych dzieci zainteresowanych techniką, podróżami i rządnych wiedzy. Pozwala np. przekonać się, do czego służy paszport i po co mu tyle stron – bo mieszkając w unii trochę już zapomnieliśmy, co to wiza i kontrola graniczna.
Książka niepozbawiona jest również rad praktycznych: jak wykonać łódź z trzciny totora, na co wystarczy około tygodnia, czy jak długo maluje się ciężarówkę.
Podtytuł książki brzmi "Z notatnika młodego podróżnika", na okładce znajdują się niby znaczki w związku z tym książka ta przypomina mi serię wydawniczą z czasów późnej komuny, dostępną w kioskach RUCHu, wydawaną przez Krajową Agencję Wydawniczą, która łączyła w sobie poznawanie znaczków i różnych nietypowych krajów. Sądzę, że właśnie ta seria wychowała dzisiejsze pokolenie prawdziwych podróżników. Zobaczymy czy podobne będą efekty "Notatnika młodego podróżnika".
mama MałGocha