Warszawa

Recenzja książki:

Skąd się biorą dzieci?

Skąd się biorą dzieci?

Marcin Brykczyński
Iwona Cała (Ilustr.)
od 4 do 7 lat
PATRONAT

Literacko i naukowo, delikatnie i z wyczuciem!

Biało-czerwona okładka. Niewinna niczym dziecko, gorąca niczym miłość. Tak ją właśnie widzę, a to skojarzenie zdaje się idealnie pasować do tego, co znajduje się za nią. Mamy tu bowiem prostą, wierszowaną i bardzo ciepłą historię o tym, skąd się biorą dzieci.

 

Ciekawe świata przedszkolaki uwielbiają zadawać wiele pytań. W końcu pada i to, na które zawsze brakuje nam dobrej odpowiedzi. Warto więc zawczasu zaopatrzyć się w odpowiednią lekturę i uprzedzić pytanie dziecka. Odpowiednią, czyli jaką? Wszystko naturalnie zależy od wieku dziecka. Tym najmłodszym z pełną odpowiedzialnością polecić mogę książeczkę Marcina Brykczyńskiego Skąd się biorą dzieci?. Moje maluchy – 3- i 5-latek – bardzo ją polubiły. Mogłyby jej słuchać bez końca.

 

Czy się nie boję? Nie, nie mam czego! Pan Marcin, przeprowadzając literacki proces pierwszego uświadamiania, czyni to niezwykle delikatnie, z dużym wyczuciem, ale przede wszystkim z dużą dawką humoru. Naśmiewając się nieznacznie z wiary w bociany jako doręczycieli dzieci, pokazuje nam krok po kroku, jak to jest w rzeczywistości. Jest więc mama, jest i tata, a do tego jest też bezgraniczna miłość. Ha, widzicie? Zaczyna się naprawdę dobrze! Powiedziałabym, że jak w bajce, tyle tylko, że bajki z reguły na tym fragmencie właśnie się kończą, a tu – tu mamy dopiero początek. Jak autor poradził sobie z resztą? Równie elegancko.

 

Oto kochający się ludzie, chcą już zawsze być ze sobą – w dzień i w nocy, a każde dziecko wie, że jak się kogoś kocha, to się go często przytula, a wtedy:

"Z taty rój nasionek rączych
mknie z jajeczkiem się połączyć,
które w mamie czeka skrycie,
żeby zacząć nowe życie".

 

Prawda, że ładnie. Literacko i naukowo zarazem. I tak, aż do ostatniej strony, na której tata bawi się z całkiem sporym już dzieckiem, a mama – mama nosi pod serduszkiem kolejnego małego człowieka.

 

Zarówno autor, jak i twórczyni ilustracji – Iwona Cała – postawili na prostotę. Krótko, wyraźnie, bez zbędnego owijania w bawełnę. Konkretnie, za to niezwykle ciepło, z miłością i humorem. Tak, że chce się czytać. I małym, i dużym!

 

mama MałGośka

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć