Dość długo zabierałam się do przeczytania książki Powrót Młodego Księcia. Z jednej strony kusiła mnie możliwość spotkania się znów choć przez chwilkę z jednym z ulubionych bohaterów, z drugiej strony bałam się rozczarowania. Czyż nie powinno się niektórych wspomnień nie weryfikować?
Mały Książę Antoine de SanitExupery’ego to dla mnie książka zajmująca specjalne miejsce w sercu (brzmi dość patetycznie, ale tak jest). Pierwszy raz zetknęłam się z nią, będąc jeszcze małą dziewczynką i pozostałam jej wierną czytelniczką przez lata. To ona towarzyszyła mi podczas egzaminów do liceum, na maturze też kilka cytatów z niej zaczerpnęłam. Teraz w dorosłym życiu od czasu do czasu przydaje mi się i to nie tylko podczas wypisywania kartek z życzeniami. To skarbnica złotych myśli. Ostatnio niesamowitą frajdę sprawiło mi czytanie Małego Księcia wraz z dziećmi.
Wracając do Powrotu…, w końcu się przemogłam i zaczęłam czytać poetycką powieść A. G. Roemmersa. Już przy pierwszych stronach poczułam, że mój mały bohater powrócił. Może troszkę starszy, troszkę dojrzalszy, ale z tą samą szczerością, niewinnością i dobrocią. Czytając tę książkę, człowiek znów stawia sobie najważniejsze pytania dotyczące sposobu i jakości życia. Każdy rozdział zmusza do zastanowienia się nad patrzeniem na świat, na innych ludzi i zwierzęta.
Nie jest to druga część Małego Księcia, choć myślę, że nie powinno się jej czytać bez znajomości, chciałoby się rzec, oryginału. A przecież to nie podróbka. Może uzupełnienie… Już nie Mały ale Młody Książę powraca na Ziemię, by znów przyjrzeć się (sercem, nie oczami) problemom dnia codziennego. Myślę, że jest to trochę trudniejsza powieść i sześciolatka mogłaby zanudzić, ale dla starszych dzieci to może być atrakcyjna podróż w głąb samego siebie.
Agnieszka Liszyńska