Chociaż na księgarskich półkach tłoczno, to właśnie Królewna Lenka ma zmartwienie swą barwną okładką i intrygującym tytułem (no bo co też może trapić tytułową bohaterkę?) przyciągnęła mą uwagę. Ta niespełna 40-stronicowa książeczka, która ukazała się nakładem dobrze znanego miłośnikom literatury dziecięcej wydawnictwa Skrzat, za sprawą świetnej szafy graficznej oraz poruszanej tematyki zapewne przypadnie do gustu wszystkim maluchom (szczególnie dziewczynkom, którym marzy się bycie małą królewną).
Autorka tekstu i ilustratorka Aneta Krella-Moch zadbała o to, że książeczkę zarówno czyta się, jak i ogląda z przyjemnością, a po lekturze nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po kredki i samemu stworzyć ilustracje z królewną Lenką w roli głównej. Tak w każdym razie było u mnie, gdy moim pociechom przeczytałam tę książeczkę. Na uwagę zasługuje również przejrzyste rozmieszczenie tekstu na stronach i dobór czcionki – w sam raz dla początkującego młodego czytelnika stawiającego pierwsze kroki w samodzielnym czytaniu.
Królewna Lenka ma zmartwienie warta jest polecenia również ze względu na problematykę bliską wszystkim dzieciom, które lada dzień mają zostać starszymi siostrami bądź braćmi, gdyż dzięki niej już nie z lękiem, lecz radością oczekiwać będą narodzin rodzeństwa.
Zarówno moje pociechy, jak i mnie owa lektura urzekła i z przyjemnością sięgniemy po kolejną z serii książeczkę o przygodach Lenki. Gorąco polecam!
mama Karina