Warszawa

Recenzja książki:

Z deszczu pod rynnę

Z deszczu pod rynnę

Marcin Brykczyński
Jona Jung (Ilustr.)
od 7 do 10 lat
PATRONAT

Dziura - zapadła, w brzuchu, czy moście?

Zabawa słowem, nauka i żart jednocześnie to coś, co łączy się ze sobą w tej książce i jest jej dużym atutem. Dorośli świetnie rozumieją, co to znaczy czuć się jak ryba w wodzie lub mieć dwie lewe ręce. Bywa, że coś lub ktoś daje im w kość lub wszystko po owych kościach się rozchodzi. Śpią snem kamiennym, nie pozwalając, by cokolwiek sen im spędziło z powiek, zachęcając swe pociechy do pójścia spać z kurami.

 

Dla dzieci wszystkie te sformułowania, idiomy wcale nie są tak oczywiste i tym bardziej spotkanie z wierszami Brykczyńskiego może stać się atrakcyjną przygodą (my bawiliśmy się w zgadywanie, co to może oznaczać). Idiomy pogrupowane są w osobnych wierszykach – to zapadła dziura spotyka się z wywierconą dziurą w brzuchu i niepotrzebną dziurą w moście, to znów kamienie milowy, węgielny patrzą, jak kolejny spada z serca. Muchy w nosie zaprowadziły babę do lekarza, a ten, nie dając się za nos wodzić (bo wcześniej na szczęście wyczuł pismo nosem), postanowił dać im po nosie! Gdyby nawet rodzice wahali się co do rozumienia niektórych sformułowań – do każdego wiersza dołączone są wyczerpujące, choć krótkie wyjaśnienia.

 

Dam sobie głowę uciąć, że po lekturze książki do głowy wszystkim przyjdą kolejne łamigłówki z idiomami w roli głównej! W trzech słowach na zakończenie: inteligentnie, śmiesznie, pouczająco.

 

mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć