W historii opowiedzianej przez Annę Matusiak podoba mi się to, że święty Mikołaj nie jest kolejny raz przedstawiany jako wielki skrzat z charakterystycznym amerykańskim „Ho, ho, ho!” w głosie, ale jako postać historyczna - biskup. Czy można to zrobić w przystępny dla małego dziecka sposób. Myślę, że udało się to autorce, która za sprawą rymów i utrzymanego w rytmie wiersza, przekazała najmłodszym czytelnikom i radość oczekiwania na prezenty, i postać ofiarodawcy, i radość dawania prezentów. Czasami rymy są zbyt oczywiste i skojarzenia natychmiast układają się w głowie. Jednak w tym przypadku nie jest to ujmujące, ale dodające walorów tej małej książeczce dla maluchów. Dlaczego? bo dzieci mogą same dopowiadać historię, czując się tak, jakby były autorami opowieści.
mama MałGosia