Właśnie minął rok odkąd poznałem Kajtka i Yetika, w pierwszej części ich przygód, gdy ganiali wściekłą, czarną, niezwykle niebezpieczną małpę. Najbardziej lubię Yetika, bo jest duży, silny i włochaty. Opowiada o super przygodach, które już mu się przytrafiły, a w które nie wszyscy potrafią uwierzyć dopóki nie poznają Yetika lepiej. Radzi sobie z łobuzami, którym wbija trochę oleju do głowy i to jeszcze za pomocą encyklopedii. Chciałbym, tak jak Yetik, zjeść prawdziwą mordoklejkę, a w żadnym sklepie nie mogę jej kupić chociaż od roku szukam ich wciąż z mamą, i cały czas mam na nią smaka.
Kajtek jest rudzielcem, ale to w niczym nie przeszkadza jego przyjaciołom. Kajtek chciałby wypłynąć w prawdziwy rejs w poszukiwaniu skarbów. Zatwardziały kawaler, czyli „nasz posterunkowy Misiak” zawsze słucha mamy tak jak ja.
Atanazy też jest fajny, chociaż narrator rzadko o nim wspomina.
Bohaterowie strasznie długo gramolą się, aby wypłynąć w rejs. To wszystko dlatego, że kapitan Ksawery, prawdziwy wilk morski, nie może opuścić swojego ogrodu zoologicznego. Ale mam nadzieję, że w końcu pokona strach i pozwoli, by ogrodem zaopiekowała się jego gospodyni, a sam ruszy na wyprawę, i że stanie się to przed końcem książki. Czekam na ich przygody i na to, że przeżyją dużo przygód, odnajdą skarb i będą mogli wrócić do domu. W książce podobają mi się rysunki chociaż nie są kolorowe, ale pozwalają wyobrazić sobie bohaterów.
Bartek, lat 7