Książka jest ładna, ma w środku takie prawdziwe zdjęcia na których widać czary. Nie ma rozdziałów, tylko figurka chłopca dzieli ją na takie niby rozdziały, które są krótkie i łatwo naciągnąć rodziców do czytania jeszcze jednego kawałka.
Kuki, bohater książki jest super, ma siłę taką wielką, jak nikt na świecie. Też chciałbym być taki silny, tylko wolałbym nie urywać klamek w każdych drzwiach, przez które bym przechodził. Gabi, jego koleżanka jest dobrą pływaczką, jest bardzo, bardzo, bardzo mądra, bo wie o wielu interesujących rzeczach, na przykład o podwodnych wulkanach. No a Blubek też mi się podoba, chociaż on wyruszył na wyprawę tylko ze strachu. Ale powoli staje się odważny – pokonał gigantycznego węża i uratował przyjaciół. Jest jeszcze Budyń, ale o nim opowiem tylko, że nie jest do zjedzenia, ma ogon i mówi. Dodaje otuchy, a nawet ratuje życie bohaterom.
Ciekawe jak nazywała się gra, w którą grał kolega Kukiego - Blubek, bo chętnie bym w nią zagrał i sam sprawdził, czy potwór jest aż tak groźny. Ale raczej nie chciałbym, żeby potwór uciekł z gry, chodził po Krakowie i zniszczył moją szkołę. Chociaż, gdyby jak w książce połknął panią woźną, to moglibyśmy z chłopakami dłużej szaleć na przerwach. A może lepiej nie... Jak przeczytałem o tym, że potwór zmienia swoje wcielenia, to nie mogłem się doczekać, w co się zmieni potem. Ciekawe, czy dzieciom uda się przepłynąć ocean pontonem, i to bez wioseł, i czy dotrą do Chin. Mam nadzieję, że jak skończymy, to przeczytamy jeszcze inne przygody z serii o magicznym drzewie.
Bartek, lat 7