Warszawa

Recenzja książki:

Paddington zdaje egzamin

Paddington zdaje egzamin

Michael Bond
Peggy Fortnum (Ilustr.)
od 6 do 9 lat
PATRONAT

Tata dostał Misia Paddingtona:)

"Mamo, mamo dostałem Paddingtona!" woła mój syn. "A właściwie to tata dostał" - dorzuca. Tata? Dlaczego tata? Bo u mnie jest taka tradycja, że dzieciom się czyta codziennie, przy czym dwa wieczory w tygodniu czyta mąż. I nie wiedzieć czemu, większości książek dla dzieci nie chce czytać (i nie chcę tu przytaczać jego argumentów, wystarczy, że się z nim w tej materii nie zgadzam). Za to ostatnio usłyszał, że czytam dzieciom Misia Paddingtona i zrobił mi awanturę, że czytam JEGO Paddingtona i co on teraz będzie czytał?! Zatem, gdy Mikołaj przyniósł nowy tomik, to dzieci stwierdziły, to co stwierdziły:) A dlaczego sobie tak bardzo Misia upodobał?
Chyba dlatego, że tego bohatera nie da się nie lubić. Lubią go i dzieci i dorośli. Za wszystko po prostu. I co my tu mamy?
Paddington niemal na wstępie zdaje egzamin - niespodziewanie i rzecz jasna przypadkiem. Miś pochodzący z najmroczniejszych zakątków Peru do Anglii niejednokrotnie już musiał dawać sobie radę w najdziwniejszych sytuacjach, zawsze jednak wychodził z najgorszych tarapatów. Tym razem zaś, zupełnie znienacka zdał egzamin na prawo jazdy. Uprawniające do prowadzenia pojazdów kategorii K.
Nie chcę tutaj odbierać wszystkim przyjemności i nie będę opisywać przygód bohatera. Dość powiedzieć, że jest jak zawsze. Wszędzie są lepkie ślady po marmoladzie pomarańczowej, a wszędzie tam, gdzie Paddington się pojawia są niespodzianki. Kłopotami kończy się m.in. zjawienie się Paddingtona w eleganckiej restauracji, gdzie niespodziewanie gościom podaje się wellingtony (wiecie, co to?), a w teatrze przedstawienie wymyka się spod kontroli. W ogóle miś zdaje się być chodzącą katastrofą, chociaż zwykle ma dobre intencje. Lecz na misia nie można się długo gniewać – jego wdzięk rzuca na kolana, a zamiast wyrzutów często spotykają go podziękowania i wyrazy uznania – tak, że Paddington jest przekonany o swojej wartości. I słusznie. Czytajcie, czytajcie!

 

mama Monika

 

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć