Najpierw zobaczyłam fragment filmu, który oglądała córka i zdziwiłam się, że tak dobrze zrobili przekład i tłumaczenie. Po zakończeniu filmu ze zdziwieniem stwierdziłam, że film jest w 100% polski! Potem o Andrzeju Maleszce zrobiło się głośno, bo dostał nagrodę Emmy w kategorii filmu dla dzieci i młodzieży. A następnie pojawiła się książka. Córka była już zbyt duża, by jej czytać na głos, musiałam więc zaczekać aż syn dorośnie do tej pozycji. I proszę, święty Mikołaj doszedł do tego samego wniosku co ja i przyniósł Bartkowi Magiczne drzewo – tom o olbrzymie.
Piękne wydanie Znaku. Mały format – idealny do czytania w drodze na narty - w twardej oprawie z pięknymi zdjęciami z filmu. Czyżby książka na miarę Harrego Pottera? Mam nadzieję, że lepsza, bo pani Rowling moim zdaniem pisała na akord, a w drzewie nie ma koszmarnie długich opisów, bo przeważają dialogi. Trzcionka też jest duża i dziecko może czytać samo.
Bardzo jest trudno wyobrażać sobie osobę, którą już widziało się na filmie, ale jakaż radocha, że można ją spotkać na ulicy! Bo skoro akcja filmu rozgrywa się w Warszawie, Gdańsku czy Bydgoszczy to znaczy, że bohaterowie książki gdzieś tu mieszkają i czytelnik może ich rozpoznać, a nawet przeżyć z nimi swoją przygodę.
Marzeniem gwiazdkowym mojego syna w tym roku (i nie tylko jego) jest PSP – takie urządzenie z grami. Jeden z bohaterów Magicznego drzewa również ma PSP i wypowiada życzenie, by stwór z gry pojawił się w ich szkole i ją zniszczył. Przeczytanie Olbrzyma powinno pomóc zrozumieć dziecku, że gry to nie-prawdziwe życie i że nie byłoby dobrze, gdyby urzeczywistnieniu uległo to, co znajduje się w grach. Na szczęście jest jeszcze magia, która nie tylko pozwala pokonać to co złe i niszczycielskie. Pozwala także przeżyć przygody i zdobyć prawdziwych przyjaciół.
mama Małgocha