Słonecznikowa dziewczynka sprawiła, że znów poczułam się dzieckiem. Bo klimat tej książki jest zupełnie niewspółczesny. Bardzo różni się od współczesnej literatury dla dzieci, obecnie opowiadanych historii. Myślałam, że mojej córki nie zainteresuje. Wręcz przeciwnie. Co prawda słucha jej przerażona, to dopytuje, przeżywa i chce więcej.
Z jednej strony baśniowa historia królewny Mirabelki, której narodziny miały magiczne okoliczności, która w równie niezwykłych okolicznościach trafia do Krainy Wiecznego Smutku, jest stereotypowa, trochę banalna. Ale z drugiej strony ta baśniowość, silny, wyraźny podział na dobro i zło, wielka moc śmiechu i życzliwości urzeka i rozbudza wyobraźnię.
Klasyczna baśń z wróżkami, królewnami, złymi mocami, subtelnym moralizatorstwem i zaskakującym elementem science-fiction w postaci Robotrona. Dla mojej córki trudna, przerażająca, ale niezwykle ciekawa. Prowokuje wiele rozmów: jak to w Krainie Wiecznego Smutku nie można się śmiać? Mamo, czy ona umrze? Dlaczego tam wszystko jest czarne? Odpowiedzi są konieczne natychmiast, żeby ukoić rozbujałą przez tę baśń wyobraźnię.
mama Beata